Jounaji - 2013-02-25 20:58:11

http://img825.imageshack.us/img825/2434/spotkaniezpx4.jpg



Archipelag Sabaody, słoneczna dzionek. Powietrze w okół dosyć wilgotne - jak to na archipelagu. Ejejej! Ale to w końcu nie czas by mówić tutaj o pogodzie. Obrót spraw zmienił się dosyć gwałtownie. Ale może zacznę od początku. Otóż Otto urodził się siedemnaście wiosen temu na małej wyspie Houyro, nikomu nieznanej wysepce leżącej gdzieś hen daleko w otchłani South Blue. Emmm - no! Może nie aż tak daleko od początku. Otóż trzy dni temu światopogląd chłopaka uległ poważnej zmianie. Ten niegdyś można by rzec 'wróg' piratów stał się teraz sprzymierzeńcem jednej z pirackich załóg. Czyż to nie dziwne? Wszystko za sprawą kolejnej jakże ciekawej postaci, a przy tym kapitana wcześniej wspomnianej załogi - Luffy'ego. Młody piracina swym zapałem, rozumieniem (em, a może jego brakiem?) i darem dostrzegania dobroci w sercach innych zakrzywił światopogląd chłopaka dając mu zupełnie inną perspektywę w patrzeniu na piratów. Dziewiątka, bo tyle właśnie liczyła ich załoga, piratów wraz z Ottem, który co dziwne szybko zaklimatyzował się w ich towarzystwie, wkrótce stała się jednak celem marynarki. Za pomocą starego znajomego Reyligha finalnie udało im się uciec sprzed nosa stróżom prawa. Jednak ze względu na temperament i dzikość kapitana załogi - nie na długo. Zostali znalezieni, szybko wywiązała się walka. Admirał Kizaru, Sentomaru (przydupas z toporkiem!) oraz Barholemw Kuma tym razem stanęli na drodze słomianym; Tak więc po krótkim wyjaśnieniu - jesteśmy już przy aktualnej sytuacji. W okół sporo drzew typowych jak na tamtejszy las, walka toczy się na lekkim wzniesieniu a nerwowa atmosfera gołym okiem wyczuwana jest w powietrzu. Podczas gdy Kuma nadal stał niewzruszony to Admirał wraz ze swym pomocnikiem ruszyli jako pierwsi do ataku, każdy z osobnej strony. Załoga zbliżając się do siebie przybrali bojowe pozycje. Przygotowani na wszystko, jak zwykle pewni siebie. Z uśmiechem na twarzy. Razem.

Otto - 2013-02-25 21:12:52

-Skretynieliście do reszty?! To jest ADMIRAŁ i to do tego KIZARU. To nie przeciwnik dla was spadajcie stad, nie dam rady go długo zatrzymać, musicie się ukryć!- Krzyknął wstrząśnięty chłopak widząc swojego byłego już w sumie przełożonego. Nie ulegało wątpliwości, że nie będzie już nigdy służył marynarce, ani żadnej pirackiej załodze. Luffy z pewnością nie był piratekm,tak jak jego załoga, nie takim jakich znał chłopak, nie takim jak kiedyś jego ojciec... Otto nie do końca rozumiał co się z nim dzieje, ale ważne było teraz tylko to, żeby uśmiechy na twarzach jego nowych przyjaciół nie zniknęły.-Akumu no yōna kabe! [Koszmarny Mur]- Krzyknął stając między słomianymi a przeciwnikami, za nim wyłoniła się wielka ściana stworzona z pustki, gęsty czarny kolor nie pozwalał nic przez nią zobaczyć, skutecznie oddzielała ona chłopaka od Słomianych kapeluszy i nie pozwoliła też nikomu wyruszyć za nimi w pogoń.
-Kizaru-san... nie spodziewam się cię pokonac, ale na moim obecnym poziomie zatrzymam cię tutaj przez 3 minuty!- Powiedział stając w pewnej odległości od Admirała, nie miał zamiaru być pyszny ani tchórzliwy. Wiedział dokładnie czego chce, po raz pierwszy w życiu wiedział czego chce i nie był do niczego zmuszany ani poczuciem sprawiedliwości, ani siłą, ani żadnym innym środkiem zewnętrznym. To była jego decyzja

Jounaji - 2013-02-25 21:26:57

http://img51.imageshack.us/img51/7004/kizarux.jpg



Kizaru uśmiechnął się tylko szelmowsko jak to miał w zwyczaju i wzdrygnął jedną nogą zerkając na chłopaka spod okularów. Zaśmiawszy się delikatnie pod nosem z prędkością światła wybił się wysoko w górę i stamtąd - przeleciawszy oczywiście nad ścianą wytworzoną przez chłopaka rzucił się prosto na Luffy'ego stojącego tuż obok Zoro i Franky'ego. W postaci wiązki światła wbił w ziemię chłopaka zanim ktokolwiek zdążył się ruszyć. Wybuch oślepił wszystkich w około na kilka sekund. Jakby tego było mało - pomocnik admirała już nadchodził. Z tygrysim impentem rzucił się na Otta biorąc potężny zamach swym tęgim orężem i wyprowadzając cios tuż znad głowy. - Nie masz gdzie uciec, sprawiedliwość Cię dopadnie! Czyż nie wujku? - Krzyknął młodzieniec zwracając się do Kizaru. - Przecież mówiłem abyś mnie tak nie nazywał! - Odrzekł oburzony admirał zerkając na gumowego chłopaka sprawnie zbierającego się z ziemi i stającego przed nim, przybierając groźną minę. - A niech Cię! To nawet zabolało. - Rzucił słomiany ocierając pot z czoła. Sanji wraz Zoro już doskakiwali do Kizaru gdy Kuma zmiótł ich laserem odrzucając na sporą odległość. Borsalio tylko zerknął przez ramię jak dwójka z przeciwników jest rozkładana przez cyborga. Reszta załogi postanowiła pomóc swym sprzymierzeńcom - tym samym atakując Kumę. Walka nabiera coraz bardziej agresywnego obiegu zdarzeń.



Kolor - Luffy
Kolor - Kizaru (Borsalio)
Kolor - Przydupas z toporkiem

Otto - 2013-02-25 21:37:00

-Cholera- Przeklną chłopak wytwarzając między sobą a Sentomaru mniejszą ścianę która pochłonęła jego topór. Wielka ściana zamieniła się w również wielką kulę z której wyłoniła się mnóstwo macek. Wszystkie natychmiast pomknęły w stronę admirała na którym skupiał się Otto.- Ja jestem twoim przeciwnikiem cholero!- krzyknął chcąc sprowokować go w jakiś sposób-Przestań! Przestań! Nie reprezentujesz ŻADNEJ sprawiedliwości ty powolny ślimaku!!!!- Wydarł się na cały głos zdesperowany chłopak widząc, jak bezsilny jest w próbie zatrzymania Admirała. Widac było, ze przecenił swoje możliwości, co go załamywało. Mimo, iż był gotowy na śmierć, mimo, iż chciał im dać tylko trochę czasu, nie mógł zrobić nawet tyle. Niemal bezsilny zaczął Atakować admirała wszystkimi mackami, czym tylko mógł jednocześnie starajac się bronić przed jakimikolwiek innymi atakami.

Jounaji - 2013-02-25 22:07:15

http://img594.imageshack.us/img594/8896/sentomaruderrotaalfalso.jpg



- Eeeem? - Rzucił leniwie admirał zerkając powoli w stronę chłopaka. - A czym ty jesteś? To smutne, Ciebie też muszę wyeliminować, cosiu? - Odskakując na krok Borsalio wysunął dłoń [Yata no Kagami] wystrzeliwując wiązkę światła która swobodnie odbijając się w powietrzu powoli zbliżała się do Otta sprawnie omijając macki wytworzone przez chłopaka; Kuma raz za razem, z każdym atakiem powoli wyniszczał załogę. - Nie odwracaj się do mnie plecami, niegodziwcze! - Rzekł Sentomaru wysuwając potężny atak wzmacniany haki w stronę chłopaka. W ostatniej chwili cios zablokował jednak Luffy krzyżując ręce i przyjmując uderzenie na siebie tym samym będąc odrzuconym na kilkanaście metrów. - Otto, wierzę w Ciebie. Zajmę się nim i do Ciebie dołączę, idź! - Krzyknął ocierając krew z walki i krzywo uśmiechając się tym samym udając jakby nic się nie stało. Finalnie Kizaru za sprawą techniki ośmiu luster zbliżył się do mężczyzny na dosyć bliską odległość a następnie jednym uderzeniem pięścią potężnie uderzył chłopaka prosto w twarz. - Ooooohm, a więc jesteś typu logia? Więc może jednak coś, stanie się 'czymś' i a wtedy 'to' zlikwidujemy. - Poprawiając swą złocistą marynarkę stanął na wprost chłopaka.

Otto - 2013-02-25 22:16:53

Z barku chłopaka wytworzyła się kolejna ciemna gęsta pustka którzy przybrała płaski kształt chroniac chłopaka przed uderzeniem. Pięść Kizaru zagłębiła się w czarnej otchłani Otto jak najszybciej zamknął stworzone przez siebie "drzwi" wraz z którymi zniknęła część reki admirała. Chłopak stał niemal niewzruszony a z jego oczu ciekły łzy. To on chciał się poświęcić, aby jedyni dobrzy piraci na ziemi mogli przetrwać, a mimo to Luffy go nie zostawił. Niestety, mógł się tego spodziewać po tym głupku. nagle z wrogością spojrzał na admirała. Zamiast jego dłoni pojawił się czarny kolec którym chłopak wymierzył cios w kierunku przeciwnika z desperackim okrzykiem atakując byłego przełożonego.

Jounaji - 2013-02-25 22:43:00

http://img853.imageshack.us/img853/9761/silversrayleighbekmpftk.jpg



Dłoń admirała powoli była pochłaniana przez twór chłopaka a ten zdziwiony takim obrotem spraw przemieścił się o kilka metrów i tworząc świetliste ostrze [Ama no Murakumo] i od razu odcinając sobie dłoń. Ta opadła na ziemię i rozpraszając się szybko znikła wraz ze energią wytworzoną prze przeciwnika. Drobinki świetlne zbierały się tak jakby dłoń miała się zaraz zregenerować lecz świetliste ciało Kizaru nie było w stanie tego zrobić. - Aaaaa więęęęc jeednak... nie jesteś niczym. Ale wkrótce się staniesz. - Lewą dłonią poprawił kapelusz. - Świetlista obława. [Hakkō shūgeki]- Wyszeptał po nosem. Jego ciało rozszczepiło się na mnóstwo drobin świetlnych tworząc wszechpotężną aurę otaczającą całą okolicę. Wszystko w okół błyszczało i jarzyło się. Kizaru zniknął. Nagle zewsząd zaczęły się pojawiać promienie które kierowały się raz za razem w stronę Otta. Jeden za drugim przeszywały jego ciało. O dziwo ból dosięgał go i lasery raniły chłopaka. Dlaczegóż to? Otóż gdzieś w owym świetle ukryte było ciało admirała, a może nawet wszystko w około nim było. Ataki wyprowadzane w stronę bezbronnego aktualnie chłopaka były uderzeniami bezpośrednimi wymierzonymi przez niego - wzmanianymi haki i przyśpieszanymi do prędkości światła. Pierwsze z uderzeń wbiło nastolatka w skałę, kolejne rozłupały ją i wbijały go w glebę. Było coraz gorzej, wszyscy pochłonięci byli jednak walką na tyle bardzo, że pomimo chęci - nie byli w stanie pomóc towarzyszowi; Kolejne z uderzeń, chłopak nie był w stanie zliczyć już które. Zmasakrowany, zakrwawiony - gotowy na koniec. Jednakże... ataki nagle ustają. Ledwo zipiąc chłopak jest w stanie otowrzyć oczy. Nad nim stoi Książe Ciemności Reyligh, wraz ze swym mieczem stając naprzeciw już zmaterializowanemu Kizaru. - A cóż to? Czyżby ten młodzieniaszek aż tak Ci zaszkodził, Borsalio? - rzucił Książe spoglądając na dłoń admirała. Ten tylko parsknął ignorując słowa przeciwnika. Już po chwili rozpoczęłą się potężna wymiana ciosów, gdzie Reyligh nie dopuszczał Kizaru zbliżenia się do chłopaka.

Kolor - Reyligh

Otto - 2013-02-25 22:49:13

Otto wypluł duże ilości krwi po uderzeniach Admirała, nie spodziewał się aż tak dużej przepaści między nimi. Kaszlnął jeszcze kilka razy i zmusił się do wstania, chciał zrobić coś jeszcze, jednak nagle spostrzegł kto był jego wybawcą. Chłopak przez chwile był w takim szoku, ze nie mógł się ruszyć, Mroczny król, prawa ręka Gol D. Rogera stał niemal przed nim i ochraniał przed admirałem. Otto ponownie pczuł ból prawdopodobnie przez uszkodzone organy wewnętrzne i lekko zadrżał jednak nie poddawał się. Chłopak powolnymi krokami zbliżał się do walczących ponownie tworząc czarną pustkę "Czemu on mógł mnie uderzyć? To mi się jeszcze nie zdażyło, moja moc była bezskuteczna....co jest nie tak?"| Myślał goraczkowo chłopak wyczekując na odpowiednią chwile do ataku na admirała.

Jounaji - 2013-02-25 23:03:12

http://img201.imageshack.us/img201/609/zorovsbartholomewkumaby.jpg



Chłopak powoli wstał, chwiejnym krokiem ruszył gdzieś w pole walki. Stworzył coś, było to jednak tak słabe, że nie było w stanie utrzymać prawidłowej formy i po chwili znikło. Jego moc i energia malała z każdą chwilą. Być może to zadane obrażenia, a może po prostu już nadchodził jego koniec. Chłopak wysunął się jeszcze nieco bardziej, a Kizaru wykorzystując sytuację już pojawił się przy nim wyprowadzając ostateczne pchnięcie w pierś nastolatka. W ostatniej chwili jednak Rayleigh sprawnym kopniakiem w podróbek powstrzymał admirała znów odsuwając go Otta. Następny był Sentomaru, ten również wykorzystując chwilę doskoczył do chłopaka próbując z nim skończyć. Jego atak zablokował jednak Zoro swym stylem Santoryu [Yaki Oni Giri]. - Uważaj gdzie leziesz, idioto! - Wykrzyknął; Chłopak powoli podupada. Słyszy gdzieś w oddali. - Otto. - Czy to już omamy, czy już odchodzi? Za nim pojawia się Kuma. Czy to już jego koniec? Barholemw ściągając rękawiczkę sprawnie uderza chłopaka w plecy. Nagle ten znika z pola walki.

Kolor - Zoro
Kolor - Bartholemw Kuma

Otto - 2013-02-26 09:48:58

Chłopak wzdrygnął się usłyszawszy za sobą głos Kumy, dobrze wiedział co czeka osoby dotknięte jego ręką.-UCIEKA-!- Zdążył jedynie wydać z siebie ostatni krzyk nim pole walki znikneło z przed jego oczu, leciał teraz pomiędzy chmurami w niewiadomym kierunku, bezsilny, słaby. Nie mógł pomóc nawet garstce ludzi.

Jounaji - 2013-02-26 14:56:30

Leciałeś w przestworzach otoczony bańką z jakiegoś niewiadomego materiału. Ogromna prędkość. Zemdlałeś z powodu utraty krwi i bólu jaki odczuwałeś. Po kilku dniach spędzonych w powietrzu twoje ciało ląduje na jakiejś wyspie, dokładnie przy brzegu. Minęło trochę czasu zanim się jednak ocknąłeś. Nad tobą jakaś zgraja ptaków która dziobała Cię w głowę w poszukiwaniu pożywienia. W okół sam piasek, za twoimi plecami gęsty las tropikalny. Raczej nie wyglądało to na zamieszkaną wyspę, choć... w oddali gdzieś kłębił się dym. Jakiś zakład, a może zwykłe ognisko? Jedno jest pewne - ktoś tam jest!

Otto - 2013-02-26 16:57:41

Spadając chłopak nieźle się potłukł, to też z powodu wyczerpania jeszcze przez chwilę nie mógł wstać. Gdy jednak po chwili wszystkie zmysły do niego wróciły i przypomniał sobie, co niedawno miało miejsce niemal poderwał się na równe nogi. Niestety zaowocowało to tylko poszerzeniem ran jakie posiadał i jeszcze większą dawką bólu. Do oczu chłopaka napływały łzy, chciał tam zostać, walczyć do końca, chciał dać chociaż szanse uciec Słomianym, niewiele ale zawsze. jednak nie był w stanie zrobić nawet tyle. Padl na kolana pogrążajac się w jeszcze większej rozpaczy. Trwało to dobre kilka godzin nim się otrząsnął i postanowił udać się gdziekolwiek, gdzie będzie mógł odpocząć i się zregenerować. Miał tylko nadzieję, ze Kuma z calą resztą załogi postąpił jak z nim, istniała wtedy szansa, ze wszyscy żyją, że jeszcze będzie im mógł jakoś pomóc.

Jounaji - 2013-02-26 19:18:04

Chłopak powoli był w stanie wstawać lecz z każdą chwilą ból się nasilał. Nie tylko ten fizyczny, ale i cierpienie jakie skalało jego duszę. Ta niemoc jaka w nim siedziała - to, że nie był w stanie pomóc towarzyszom. W zamyśleniu ból odszedł nieco na bok. Krok za krokiem zbliżał się już do miejsca z którego widać było kłębiący się dym z oddali. Wychylając się zza krzaka ujrzał małą chatkę, drewnianą, pokrytą słomą. Tuż za nią kolejne. Kilku ludzi pałętało się w okół nich. Byli różnie odziani, niektórzy z przepaskami czy bandanami. Większość była uzbrojona w wszelkiej maści oręże i pistolety. Głośno rozmawiali i przekrzykiwali się - w oddali było widać wielki piracki statek pod banderą wąsatej czaszki. Tak, to z pewnością byli piraci.

Otto - 2013-02-26 19:22:51

-Cholera- przeklnął pod nosem chłopak- No to po mnie- stwierdził w duchu. Jego złe zdanie o piratach wcale się nie zmieniło, uznał Słomianych za wyjątkowe osoby, nie takie jak większość piratów, ale cuda się nie powtarzają. Z pewnością ci piraci będą chcieli go...ZARAZ?! Białe wąsy?! Ze wszystkich grup pirackich musiał natrafić akurat na najsilniejszych. Czyli znajdował się w Nowym Świecie.... Nigdy tu nie był, słyszał jedynie pogłoski a i one wystarczały by wiedzieć, ze należy strzec się tego miejsca. Otto przysiadł pod drzewem dysząc dosyć ciężko i zastanawiając sie co zrobić w tej sytuacji. Wzrok miał coraz bardziej zamglony, w każdej chwili mógł ponownie stracić przytomność. jednak chłopak otrząsnął się z tego stanu i zmusił do jeszcze chwili wysiłku. Być może uda mu się ukraść z ich obozu jakies pożywienie i leki, to była jego jedyna szansa.

Jounaji - 2013-02-26 19:40:13

Jakimś cudem chłopakowi udało się przedostać się niezauważonym, gdy nagle... ktoś przeszedł obok niego. Mężczyzna, chwiał się na nogach - zerknął na Itta tylko kątem oka i stanąwszy nieopodal chłopaka wyciągnął przyrodzenie i pogwizdując rzucił. - Nieeenoossooo-tyyyyy... Kkktoooo byłby tak głuuuupiii i sam się tuuutaj przypa... przyppaaaa... przyyypppaaaałłęęętał, cholipka! - Potrząsnął jeszcze tylko głową i obróciwszy się w drugą stronę odszedł gdzieś. Był z pewnością totalnie pijany. Wkrótce nastolatek dostał się w głąb obozu. Sprawnie omijając tubylców i obijając się o ściany stał teraz przyparty do muru jednego z centralnych budynków. Coraz bliżej celu.

Otto - 2013-02-26 22:17:11

-Na szczęście był zalany w trupa- Powiedział sam do siebie chłopak wspominając nie dawno spotkanego pijaka. Dalej odczuwał drobny ból w okolicy klatki piersiowej, jęknął cicho czując jedno z wielu ukłuć. Jednak był już coraz bliżej celu. Nie długo wyrwie się z tego pogrążonego w odorze alkocholu obozu opatrzy rany i znajdzie jakiś sposób żeby wrócić do "Raju" jak zwykli nazywać Grand Lane ludzie którzy przybyli do Nowego Świata. Tylko troszeczkę... Otto cały czas kierował się do centralnego budynku, było to miejsce w którym miał największą szanse na znalezienie czegoś pożytecznego.

Jounaji - 2013-02-26 23:09:15

Od budynku dzieliło go już kilka metrów, kryjąc się z niskim płotem a tym samym podpierając się mocno o niego wykorzystał moment braku osób trzecich i ruszył w kierunku budynku. Drzwi były otwarte, a w holu raczej nikogo nie było widać. Czyż to nie idealny moment? Chłopak od razu wskoczył do pomieszczenia gdzie przeszukując półki doszukiwał się leków, bandaży i opatrunków. Nie zastał jednak nic poza alkoholem i jadłem. Może już miał opuścić owy budynek lecz usłszał nadchodzące kroki, nie pozostało mu nic jak się schować; Wszedł mężczyzna, w średnim wieku - złotowłosy, w krótkich spodenkach i różowej, rozpiętej koszuli. Na klatce piersiowej znak Białobrodego - czyżby przypadkowo? A może coś jednak dosłyszał? Wpadł, pochwycił dwa dzbany sake i już kierował się do wyjścia, mogłeś odetchnąć z ulgą. W ostatniej chwili, gdy ten stanął w framugach drzwi coś zapłonęło - Otto mógł poczuć tylko falę gorącego powietrza przelatującą mu przed nosem - i nagle cichy szept. - Ślady krwi, pozostawiłeś coś po sobie. - Uderzając go dzbanem sake w potylicę. Chłopak znów stracił przytomność. Co chwilę budził się i mdlał. Został zaciągnięty gdzieś na środek obozu, w okół niego zebrał się dosyć spory tłum. Mężczyzna podniósł chłopaka po czym odrzekł: - I co ja mam z tobą teraz począć, hę?! - W okół słychać tylko krzyki 'skończ z nim Marco!', 'to intruz!'. Ręka napastnika zaczęła płonąć w jednej chwili błękitno-złotym ogniem, Otto znów powoli odchodził od zmysłów.

Kolor - Marco

Carmen Gallegos - 2013-02-26 23:22:27

-Czy oni nigdy się nie nauczą dobrych manier?! - usłyszała podniesione,pełne ekscytacji głosy załogi. Kochała załogę byli dla niej jedyna rodziną,ale tym razem miała serdecznie dosyć ich pijackich awantur. Zeszła na stały ląd po pionowej burcie statku,pozostawiajc Ace w kajucie. Często zdarzało się jej zapomnieć ze tylko ona może wchodzić po pionowych ścianach jak i po ostro ściętych klifach.
- Co tu się do czorta dzięje! - rozejrzała się po twarzach kamratów po czym jej wzrok spoczoł na Marco i intruzie. - Marco zostaw tego biednego dzieciaka przecież on ledwo zipie.- oparła dłoń na ramieniu przyjaciela drugą oparła na biodrze. była typem kobiety która jeśli cos postanowi to tak łatwo nie odpuści.

Otto - 2013-02-26 23:27:56

-Ch-cholera- wydusił chłopak ostatnim tchem po czym ponownie zemdlał. Podtrzymywał świadomość siłą woli już bardzo długo i całkowicie opadł z sił. Jego ciało zawisło bezwładnie podtrzymywane już tylko przez dowódcę 1 dywizji Białobrodego Feniksa Marco.

Jounaji - 2013-02-26 23:34:20

- Ale panie-panienko! To przecież intruz! Wdarł się do obozu! - Syknął Marco przec zaciśnięte zęby niechętnie kładąc chłopaka na ziemi. Rzucił mu jeszcze złowrogie spojrzenie po czym przeniósł wzrok na Carmen i obróciwszy się na pięcie odszedł. - Rób co chcesz. Staruszek i tak Ci odpuści, eh! - Wszyscy zebrani w około nadal wpatrywali się dzeciaka leżącego na ziemi. Gdy tylko dziewczyna pochyliła się nad nim od razu można było słyszeć uprzejme - Może Ci pomóc? -  czy - Co z nim teraz zrobimy? - A nawet: - Od razu mówiłem, żeby zostawić go w spokoju, marnie wyglądał! - W przeciwieństwie do sytuacji sprzed kilku chwil.

Carmen Gallegos - 2013-02-26 23:40:07

- Przydał by mi sie silny mężczyzna do pomocy, w końcu jestem bezbronną kobieta sama nie doniosę go do kajuty...- uśmiechnęła się słodko i zatrzepotała rzęsami,pogłaskała się znacząco po brzuchu podkreślając tym samym swój obecny stan. - Nie lubiła podkreślać swojej kobiecości ale w tym przypadku wiedziała ze to będzie najlepsza broń.

Jounaji - 2013-02-26 23:46:36

- J-jasne! Ja to zrobię! - Krzyknął jeden. - Nie! Ja! - Wtrącił drugi. - Przecież powiedziała, że silnego - tylko ja mogę temu podołać! - Rzucił trzeci, prężąc się przy tym. Przekrzykiwali się tak jeszcze przez kilka chwil gdy w końcu przesuwając ich wszystkich podchodzi do chłopaka barczasty mężczyzna i podnosząc go zerka w stronę ciężarnej kobiety. - Gdzie go zabrać, Carmen? - W jego ogromnych dłoniach ciało Otta wyglądało jak chuchro toteż ciężar chłopaka nie sprawiał mu najmniejszego problemu. Starał się trzymać go delikatnie, by nie poobijać go jeszcze bardziej.

Kolor - Jozu (Kapitan III-ciej dywizji)

Carmen Gallegos - 2013-02-26 23:52:38

- Dziękuje Jozu - uśmiechnęła się ciepło. - Do mojej kajuty, Ace na pewnie nie będzie miał nic przeciwko...zrozumie że nie mogłam inaczej postąpić. - Stanowczym krokiem wróciła na pokład tą sama droga którą przyszła, wzbudzając jak zawsze poruszenie załogi. Mimo ze znali ja 2 lata nie mogli przyzwyczaić się do jej specyficznej umiejętności.

Jounaji - 2013-02-26 23:56:58

- Etoo... Tak. Zaraz będę. - Rzucił wchodząc bo moście gdy Carmen wchodziła już do kajuty. Zmuszony był iść okrężną drogą. Nie każdy w końcu mógł sobie dowolnie hasać po ścianach. Gdy dotarł do kajuty pochylił się przy wejściu i położył Otto w wyznaczone miejsce. - Zajmij się nim i powiadom staruszka, pewnie się martwi. Widział całe zajście. - Rzucił na odchodne gdy już opuszczał pomieszczenie. Chłopak nadal był nieprzytomny.

Carmen Gallegos - 2013-02-27 00:05:35

Usiadła na brzegu łózka,odgarnęła grzywkę z oczu chłopaka, był taki młody...kto mógł go tak skrzywdzić. Mimo ze był nie przytomny, dostrzegła grymas bólu na jego twarzy. Wyjeła z komódki środki opatrunkowe i morfinę. Wolała by w czasie gdy będzie się nim zajmował nie zbudził się.
Do kajuty wszedł Ace i Marco. Po oczach Marco dostrzegła że był zdenerwowany.
- Nawet jeśli byłby naszym wrogiem...pomogłabyś mu kochanie...- Ace pochylił się nad żona i pocałował ja w policzek. Wiedział ze wszelkie sprzeciwy nic nie wskóra,musiał zaakceptować to jaka była.

Jounaji - 2013-02-27 00:11:13

- Jeśli spróbuje jakiś sztuczek, nawet jeśli wzdrygnie... zabiję go. - Szepnął w stronę Ace'a lecz dostatecznie głośno by Carmen mogła usłyszeć. Stanął w progu, nie wchodził. Podparł się o futrynę i bacznie obserwował chłopaka i dziewczynę która się nim zajmowała. Widać, że był niezadowolony tym co dziewcze robiło dla nieznajomego, ale nie miał prawa się udzielać ani tym bardziej sprzeciwiać; Otto miał połapane żebra, strzaskaną czaszkę na potylicy i głębokie wcięcie na piersi. Nie wspominając o stłuczeniach, otarciach i pomniejszych ranach oraz sporym ubytku krwi. Wyglądał marnie. Był strasznie blady i zimny.

Carmen Gallegos - 2013-02-27 13:42:15

Zamoczyła ściereczkę w misce wody, delikatnie ścierała zakrzepniętą krew z twarzy przybysza. Po chwili woda zabarwiła się szkarłatną czerwienią .
- Marco, przecież on w obecnym stanie nawet muchy by nie skrzywdził więc czym się tak przejmujesz ? Martwy i tak nic ci nie powie a jak przeżyje to może dowiesz się interesujących rzeczy… Przynieście więcej gorącej wody i czyste prześcieradła, czeka nas pracowita noc.
Bez słowa sprzeciwu wyszli pozostawiając ją sam na sam z rannym. Czuła ze musi zrobić wszystko by mu pomóc, musiał przeżyć… wewnętrzy głos podpowiadał jej ze ten chłopak dokona w życiu ważnych rzeczy.
Wstrzyknęła w jego żyły zbawienny płyn, po chwili rysy jego twarzy złagodniały…zasnął.
Najdelikatniej jak potrafiła rozcięła poszarpaną, nasiąknięta krwią koszule. Jej oczom ukazała się głęboka mocno krwawiąca rana.
Lata spędzane w niewoli wiele ja nauczyły, zszywanie ran nie było problemem martwiła się czy nie doznał urazów wewnętrznych na to nie mogła już nic poradzić .
Położyła dłonie na jego głowie i zamknęła oczy, czuła jak fala ciepła przechodzi z jej dłoni do jego ciała. Przekleństwo którym została obarczona jako dziecko czasami potrafiło być dobre… nastawienie i złączenie kości nie stanowiło dla niej problemu. Tą samą czynność powtórzyła przesuwając dłonie na jego klatkę piersiową, po czym wzięła się za zszywanie otwartej rany. Zakręciło się jej w głowie na widok krwi, lecz dokończyła powierzone jej zadanie.
Zmęczona osunęła się po ścianie na podłogę, oddychała głęboko jak ryba rzucona na ziemie by wyrównać przyśpieszone bicie serca. W tej chwili cieszyła się że była sama w kajucie, nie potrzebowała światków jej chwili słabości. 
Chłopak był młody i silny, miała nadzieje ze jego organizm będzie walczył reszta należała tylko do niego.

Jounaji - 2013-02-27 19:31:31

Krwawienie delikatnie ustawało, choć w około było pełno czerwonej posoki.  Pomimo tego, że organizm chłopaka był silny to rany były bardzo poważne. Chłopcy posłusznie donieśli materiały o które prosiła dziewczyna; W pewnym momencie statek zaczął się trząś - oj nie, nie. Nie tylko statek. Cała ziemia w okół zaczęła drżeć. Chyba staruszek znów szaleje.

// Przepraszam za taki krótki odpis, nie jestem u siebie.

Carmen Gallegos - 2013-02-27 21:19:20

Trzęsienia nie ustępowały lecz przybierały na sile.  Z trudem wstała z podłogi,czuła jakby nogi miała z waty,przed oczami miała mroczki. Zacisnęła dłonie, tak mocno ze paznokcie przebiły skórę,ból pozwolił jej trzeźwo myśleć.
- Sprawdźcie co się stało, ja z nim zostanę.- darła prześcieradło na długie pasy robiąc z nich prowizoryczne bandaże. Z trudem panowała nad drżeniem rąk,zdawała sobie sprawe ze przesadziła z leczeniem obcego,lecz nie było czasu by kuracje podzielić na kilka mniejszych zabiegów.

Jounaji - 2013-02-27 21:43:59

Marco wraz z Ace'm udali się gdzieś w głąb statku podczas gdy Carmen pozostała sama z chłopakiem. Dobra opieka i podstawowa pomoc udzielona chłopakowi poprawiła zdecydowanie jego stan. Obfity krwotok ustał, gorączka chłopaka zdecydowanie spadła. Morfina także zaczęła działać - na twarz chłopaka już nie gościł ból i pomimo tego, że był nadal nieprzytomny to jego życiu nie zagrażało już bezpieczeństwo. Z korytarza można było słyszeć głosy, należały one do Ace i Marco, to była krótka rozmowa. Prowadzona półszeptem - lecz cienkie ściany kajut pozwalały na dosłyszenie większości z rozmowy. - Ahhrrr, ten Czarnobrody. Znów szaleje. - rzekł jeden. - Tak. Zdecydowałem. Pomszczę Thatcha i pomogę staruszkowi. Zdradę przypłaci życiem. Wyruszam za trzy dni. Nie mów nic Car - wolę aby się nie martwiła. - Kroki stawały się coraz głośniejsze. Już po chwili do kajuty znowu weszło dwóch mężczyzn. - Ahm! To staruszek, znów zabrakło sake, heeeeh. Wiesz - znasz to! - Rzucił Marco; Już wkrótce nastała noc. Gdy dziewczyna skończyła była wyczerpana. 'Przybysza' a raczej intruza umieszczono w innej kajucie, oczywiście odpowiednio ją zabezpieczając.

Kolor - Ace

Otto - 2013-02-27 21:50:14

Chłopak obudził się jeszcze przed południem. Przez chwilę nie kojarzył ostatnich wydarzeń to tez nie zdziwiło go, ze jest w jakimś zupełnie obcym miejscu. Gdy jednak przypomniał sobie większość wydarzeń z ostatnich dni zerwał się niemal natychmiast- Luffy!- krzyknął przypominając sobie całe zajście ze słomianymi. Poderwał się szybko i aż spadł z łóżka, był już niemal w pełni zdrów jednak nadal nieco obolały przez co jego reakcja nieco podupadła. przez upadek ponownie poczuł ból w klatce piersiowej jednak nie był non tak intensywny jak wcześniej, nagle zauważył na swoim ciele bandaże. Chłopak na chwilę zapomniał o wszystkim i zaczął się zastanawiać skąd wzięły się opatrunki, był wszak wśród piratów, i to nie byle jakich bo piratów białobrodego. Nie spodziewał się, by ktokolwiek z nich mu pomógł. Osobiście nigdy wcześniej ich nie spotkał ale słyszał w siedzibie głównej marynarki wystarczająco wiele na ich temat. Chociaż na temat słomianych także, a okazali się inni...Nie, to niemożliwe.

Carmen Gallegos - 2013-02-27 21:54:20

Czuła że ukrywają coś przed nią, wiedziała że jeśli zapyta kogo kolwiek w prost to nikt nie udzieli jej prawdziwej odpowiedzi. Więc milczała nie pozostano jej nic inne niż tylko czekać.
Miała nadzieje że nowy dzień przyniesie odpowiedz na nie wypowiedziane pytania.
Wtuliła się w ramiona ukochanego,niemal od razu zasypiając.

Jounaji - 2013-02-27 22:10:52

Ace od rana był niespokojny. Wstał nie chcąc wzbudzać podejrzeń i całując ukochaną w czoło, jednoczeńsnie tak by jej nie zbudzić, wstał i ubrał  się, po czym wyszedł z kajuty. Spotkawszy po drodze Marco oboje wybrali się do kajuty gdzie leżał ich 'gość'. Spał jednak głośno chrapią. Marco już łapał za klucz przekręcając go gdy Ace położył mu rękę na dłoni. - Zostaw chłopaka, nic się nie stanie jeśli poczekamy aż się obudzi. - Ten yulko westchnął i odpuścił machając ręką lekceważąco; Godziny południowe. Cały statek już dawno się zbudził i tętnił życiem. Słychać było dzikie krzyki, wrzaski, przyśpiewki i kłótnie. Górny pokład aż wrzał. Za oknem piękna, słoneczna pogoda. Promienie słońca z każdych stron wypełniały pokład i oświetlały wszelkie możliwe zakamarki. Do kajuty Otta wchodzi dwóch mężczyzn. Jeden postawny, wysoki, i barczasty. Drugi nieco mniejszy - skąd już znajomy chłopakowi. Jasne włosy, fioletowa rozpięta kosuzla - i ten znak na piersi. - Rannym ptaszkiem to ty nie jesteś! - Krzyknął jasnowłosy. - A teraz... skąd jesteś i kto Cię przysłał?! - Krzyknął podchodząc do chłopaka i unosząc go jedną ręką w powietrze, chwytając tym samym za kark. - Uspokój się, Marco. To tylko dzieciak. - Odpowiedział drugi przyglądając się młodzieńcowi.

Otto - 2013-02-27 22:18:03

Otto kopnął Marco w najniżej położone żebro i uwolnił się z jego uścisku- Nie podchodź!- Krzyknął z lekkim szokiem jak i przerażeniem na twarzy odsuwając się. Nie mógł tutaj zginąć, miał jeszcze wiele do zrobienia. Musiał w jakikolwiek sposób pomóc Słomianym i polepszyć swoje umiejętności władania owocem.  Na szczęście w walce wręcz był o wiele lepszy, w końcu trenował pod okiem samego Garpa. Jednak i tym razem owoc mógł się na coś przydać, jak najszybciej podbiegł do ściany znajdującej się za nim i "pochłonął" jej część tworząc przejście przez które natychmiast wskoczył. Okazało się to bardzo złym pomysłem, ponieważ statek znajdował się w tej chwili na wodzie "Cholera!" zdazył jedynie pomyślec i skarcić sie jednocześnie chłopak nim wpadł w morskie odmęty, świadomość powoli zanikała, opadał z sił w skutek działania morskiej wody.

Carmen Gallegos - 2013-02-27 22:27:22

Obudziły ją ruchy dziecka, czule pogłaskała się po brzuchu.
- już niedługo mój malutki.-powiedziała cichutko po czym zaczęła się ubierać. Jej myśli powróciły do wczorajszego wieczora i niespodziewanego gościa,była ciekawa czy przeżył noc.
Za ścian dobiegły ja podniesione hałasy załogi i dźwięk jakby coś wpadło do wody.
Wyszła i jak się okazało, „rozmowa” z nieznajomym przybrała nieoczekiwany zwrot.
Wyciągnięto go z wody, lezał na drewnianej podłodze zgięty wpół.
-Przepraszam, przepraszam...- przedzierała się przez tłum gapiów. Pochyliła się nad chłopakiem i lekko potrząsnęła nim.
- Eh mój drogi, przysporzyłeś mi dodatkowej pracy dopiero co zmieniałam ci opatrunek.-uśmiechnęła się ciepło i odgarnęła mokre kosmyki włosów z jego oczu.

Jounaji - 2013-02-27 22:56:24

W okół chłopaka szybko zebrał się spory tłum. Wśród nich pojawili się także Jozu i Marco którzy przed chwilą odwiedzili chłopaka. Oczywiście sprawnie podeszli do niego w razie gdyby ten znowu próbował ucieczki. - Dosyć Carmen. Nie przemęczaj się! Teraz ja się nim zajmę! - Powiedział delikatnie odsuwając kobietę na bok. -  Nie chcesz mówić, może mam Cię zmusić?! - Znów podszedł do chłopaka, jego dłoń po raz kolejny zamieniła się w błękitno-złoty ogień. Ponadto za plecami młodzieńca pojawił się kapitan trzeciej dywizji trzymając go za jedno ramię, używając dodatkowo do tego haki. - Jest władającym, nie wiadomo czego można się po nim spodziewać.

Otto - 2013-02-27 23:00:51

"Cholera... znowu tracę siły, jak przy walce z Kizaru"-Ty-Tylko tego można się spodziewać po piratach.- wykrztusił osłabiony chłopak dysząc ciężko.-Wszys-wszyscy jesteście tacy sami- dodał a z jego oczu zaczęły płynąć łzy. Chłopak zaczął się nieco mocniej wiercić, chciał jakoś uciec chociaż nie wiedział jak, był bezradny, nie miał żadnego pomysłu an to co mógłby zrobić, do tego jego przeciwnicy ponownie byli silniejsi. Czuł się całkowicie bezsilny w tej sytuacji. Jego żal powoli zamieniał się w gniew, zaczał się szarpać o wiele mocniej usiłując się uwolnić, jednak nawet jego umiejętności i siła fizyczna na nic się zdawały przeciw Diamentowemu Jozu który trzymał go w żelaznym uścisku.- No na co czekasz?! Zabij mnie! Nic więcej nie potraficie jak tylko bezsensownie mordować....CHOLERNI PIRACI!- Wydał z siebie ostatni krzyk rozpaczy zanim całkowicie nie pogrążył się w płaczu, czuł się jak najbardziej żałosny śmieć, okazał się nikim. bez chroniącego jego tyłka Vice-admirała Garpa był dla nich zwykłą zabawką, nic nie znaczącym chłopcem do pomiatania. Do tego okazał swoją słabość. Nie bał się śmierci, nigdy mu to nie przeszkadzało jeśli by umarł, ale po spotkaniu Luffiego i jego załogi nabrał nagłej chęci do życia, i częstszych zabaw. Czemu te chwile szczęścia musiały być tak krótkie...?

Carmen Gallegos - 2013-02-28 09:42:20

Przed oczami miała obraz z bez imiennych lat niewoli. Była traktowana jak przedmiot bez własnej woli,bez własnego zdania, jak ładna porcelanowa lalka która ma cieszyć oczy oglądającego. Była bita i poniżana tylko dla tego ze była inna....a teraz jej ukochana załoga, przyjaciela robili to samo z tym chłopakiem.
Nie mogła na to bezczynnie patrzeć, gorycz i złość wzrastały niej.
Niewiele myśląc upadła na kolana i uczepiła się ramienia Jozu.
-Puść go! Przecież on nic nam nie zrobił, to człowiek nie można tak robić...- drżała, po policzkach spływały słone łzy... Puść go – załoga po raz pierwszy widziała łzy w jej oczach. Zaciskała mocniej dłonie na jego ramieniu.
- Carmen to intruz, nie wiemy do czego może być zdolny...- Ace przepchał się przez tłum i klęknął obok zielonookiej kobiety, delikatnie próbował poluźnić jej dłonie,w rezultacie ona jeszcze bardziej uczepiła się kapitana III dewizji.
-Staruszku... pomocy – krzyczała przez łzy. Nie mogło być gorszej rzeczy na statku niż podział wśród załogi, mimo to przez nią mogło do tego dojść. Ufała kapitanowi, jaka by nie podjoł decyzje uszanuje ją wierzyła że postąpiła słusznie wołając go.



Kolor Carmen

Jounaji - 2013-02-28 22:27:34

Marco wykonał zamach. Chłopak już tylko odruchowo zamknął oczy, znów to ciepło, tak blisko niego, ten płomień, ta bezradność. Rozległ się okrzyk. - Dosyyyyyyyyyyyyć! - Dobiegający z pokładu. Przy burcie stał wielki, ponad trzy metrowy kolos z wielkim, białym wąsem o kształcie półksiężyca. W ręce dzierżył ogromną włócznię, która stała dumnie, obok niego; Marco spuścił głowę, płomień zgasł. Czyżby Otto znów został uratowany? Wszyscy umilkli. - Kimże jest ten młodzieniec?! I dlaczego nie świętujecie przybycie nowego gościa?! Powinienem słyszeć tańce i przyśpiewki, a nie łzy i cierpienie mych dzieci! - Jozu puścił chłopaka, także spuszczając głowę. Wszyscy stali ze zmieszanymi minami, nie wiedząc co powiedzieć.

Kolor - Białobrody

Otto - 2013-02-28 22:35:56

Chłopak upadł na kolana dysząc ciężko. Jego ręce i nogi cały czas się trzęsły z powodu przeżytych emocji. Gdy zobaczył wielkiego człowieka wiedział dobrze kim jest, jednak wypowiedziane słowa wcale do niego nie pasowały. Chłopak bardzo sie zdziwił jednak wolał o tym nie myślec- Wiem, ze pewnie to na nic, i tka mnie zabijecie, ale prosze...- Powiedział klęcząc i dotykajac głową podłogi w błagalnym geście- Chcę tylko dostać się na brzeg i odnaleźć przyjaciół, dla was to nic nie znaczy ale depczę teraz swój honor i swoją wewnętrzną nienawiść do tak okrótnych ludzi by prosić was o ten jeden wyjatek- Powiedział wszystko co leżało mu na sercu, łzy emocji znów wdarły się w jego oczy, jednak ukrywał je dostatecznie dobrze- Nie...nie będe wam wiećej wchodził w drogę, wiec prosze- mówił łamiącym się głosem.

Carmen Gallegos - 2013-02-28 22:47:10

- Staruszku proszę, jak nie dla niego  to zrób to dla mnie. Wiem ze wiele ci zawdzięczam ale i tak mieliśmy tam płynąć w poszukiwaniu nowego lekarza chyba ze ktoś z załogi został przeszkolony jako położna…- wiedziała ze tych argumentów nikt nie podważy.Rozejrzałą sie po twarzach kamratów, na zawnątrz zgrywali groźnych i odważnych a w środkuy to dobre duże dzieci.
Nadal klęczała na podłodze wczepiona w ramie Jozu. Otarła łzy i spojrzała na przybysza.

Jounaji - 2013-02-28 22:57:31

- Nie ma mowy abym wysłał Cię do szpitala na lądzie! Jedna z moich lekarek odbierze poród! To zbyt niebezpieczne abyśmy teraz pojawili się gdzieś na Grand Line! Przez tego cholernego D'Teacha i tak mamy ogromną zmazę na honorze! - Krzyknął, podczas gdy Ace tylko zacisnął pięści. Wiedział, co do niego należy. I wiedział, że nie powinien zwlekać. - Lecz przyjacielu. Nie mamy wrogich zamiarów. Piraci to nie ślepi barbarzyńcy. Kierujemy się po prostu odmiennymi zasadami. Możesz zostać na ile tylko chcesz, możesz także odejść na własną rękę kiedy tylko zechcesz.

// Białobrody zawsze na statku pojawiał się przy kroplówce i w otoczeniu pięknych pań - pielęgniarek, które odpowiadały za jego zdrowie (i przynosiły sake).

Otto - 2013-02-28 23:04:46

-N-nie ślepi barbarzyńcy?- Spytał zszokowany chłopak-K-Kłamstwo! Kłamstwo! To nie prawda!. To kogo ja przez tyle lat za...Cholera!- krzyknął zalewając się łzami gdy zrozumiał co przez tyle lat robił z Vice Admirałem zaślepiony, głupi. Przez grzech swojego ojca władował wszystkich piratów do jednego worka i robił to czego najbardziej nienawidził. Bezsensownie mordował tych, którzy nie chcieli się poddać marynarce. Chłopak ryczał jak małe dziecko, nie starczyłoby mu placów jednej ręki by wyliczyć ludzi których skrzywdził...zabił... w imię chorych idei które stopniowo podczas ostatnich dni upadały, niszczone przez ich stwórców. Nie był w stanie wstać i spojrzeć w oczy komukolwiek...
(Tak wiem, nie trwałoby to tak krótko ale powiedzmy, ze przyśpieszyłem "oświecenie" otta)

Carmen Gallegos - 2013-02-28 23:11:23

O, odetchneła z ulgą jak tylko usłyszała decyzje kapitana jaka podjoł wobec kapitana. Miała dosyc ze traktowano ją jakby była z porcelany,nie miała zamiaru pozwolic dotknnac sie jakiej kolwiek pielegniarce wiątpiła w ich kwalifikacje. Z pomoca załogi albo i bez niej sama dotrze do normalnego szpitala.
Wstała z podłogi,otrzepała ubranie z kurzu.
- Jeśli przestąłeś już rozczulac się nad sobą to proponowąłabym wrócić ci do kajuty,zmienie ci opatrunki bo zabrudzisz nam podłogę.-powiedziła chłodno do chłopaka. Załoga rozeszła sie do swoich codzinnych obowiązków.

Jounaji - 2013-03-02 13:20:19

Nikt jakoś specjalnie nie przejął się chłopakiem. Dlaczegóż to? W końcu to obcy, intruz... Może to właśnie słowa kapitana, może chora mentalność załogi. Piraci to przecież też ludzie, z ciałem i duszą. Chłopak wraz z Carmen oraz Ace'm udali się na statek, gdzie dziewczyna zmieniła mu opatrunek; Kilka momentów głuchej ciszy później pojawił się Białobrody w otoczeniu kapitanów pierwszej i drugiej dywizji. Ogromny, podstarzały mężczyzna usiadł naprzeciwko chłopaka przyglądając mu się dokładnie. Dopiero po kilku chwilach odrzekł: - Nie wiem kim jesteś, skąd pochodzisz, ani nawet jakie są twoje zamiary. Wiedz tylko jedno - jeśli spróbujesz skrzywdzić me dzieci znajdę Cię nawet na krańcu świata, a tam dopadnę. - Przytankął jeszcze groźnie i westchnął powstając. - Jedz, pij i baw się. Możesz zostać ile tylko zechcesz.

Otto - 2013-03-03 22:18:25

-Dziękuję ci za twoją hojność kapitanie.-Powiedział najuprzejmiej jak umiał i ukłonił się nisko-I za twą opiekę panienko- dodał odwracając się do Carmen. Czy jeżeli by wam to było po drodze mógłbym prosić o wysadzenie mnie jak najbliżej Archipelagu Saobady,jesli tylko będe mógł się jakoś odwdzięczyć zrobię to z pewnością, to dla mnie bardzo ważne.- Dodał bardzo poważnym tonem, teraz liczyło się tylko by odnaleśc przyjaciół. Był wychowywany przez osoby które nauczyły go głównie sztywniactwa i kultury. Widział jak bawi się vice-admirał Garp i trochę tego podłapał, ciągnęło go do czegoś takiego ale nigdy tego nie praktykował. Nie chcał też niepotrzebnie zawracać głowy ludziom którzy i tak bardzo mu pomogli- Na chwilę obecną mam do zaoferowania jedynie historię mojego życia i spotkania Słomianych kapeluszy jeśli kogoś interesują Historyjjki, ale w miare możliwości postaram się zapłacić wam za pomoc niezależnie od tego jak ale zdobęde pieniądze, wiec błagam, wyświadczcie mi te ostatnią przysługe.

Jounaji - 2013-03-04 09:24:40

- Archipelag Saba... - Białobrody nie skończył a już wtrącił się Ace. - Słomianych kapeluszy?! Poznałeś Luffy'ego i jego bandę?! Co z nim?  Urósł w siłę? Należysz do jego załogi?! - Wyskoczywszy dziko usiadł zaraz obok chłopaka oczekując na jego odpowiedź. Był wyraźnie zaintrygowany historią chłopaka. - Macie sobie wiele do powiedzenia, tak więc na mnie już pora. Gdybyś czegoś potrzebował - znajduję się w centralnej części Moby Dick'a. - Przytaknął po czym udał się gdzieś w głąb statku.

Carmen Gallegos - 2013-03-04 10:05:22

Otto i Ace przeszli do kajuty która należała do pirata.  Natrafili na sprzątająca Carmen, uśmiechnęła się na ich widok.
- Macie wiele do powiedzenia sobie, więc nie będę wam przeszkadzać. Kochanie tylko nie mecz jeszcze chłopca powinien dużo odpoczywać stracił tak wiele krwi. - musnęła ustami jego policzek i czule poczochrała po kruczoczarnej czuprynie. Przez chwile Otto zapomniał ze jest na pirackim statku patrząc jak tych dwoje łączy wielkie uczucie. Z zamyślenia wyrwał go głos dziewczyny.
- Może potrzebujesz czegoś ?

Otto - 2013-03-04 10:36:09

Otto potrząsnął przecząco głową. Był nieco zawstydzony tym, ze zapatrzył się na dwoje ludzi, to mogło być krępujące jednak szybko się otrząsnął.- Nie, dziękuję.- Powiedział z uśmiechem jednak po chwili posmutniał przypominając sobie wcześniejsze pytanie-Ja...-Zaczął chociaż nie wiedział za bardzo co ma powiedzieć, widać było, że Ace z jakiegoś powodu jest zafascynowany Luffym, a chłopakowi ciężko przychodziło przekazywanie złych wieści.- Niestety trudno mi powiedzieć co się z nimi dzieje obecnie. Wszystko przez to, ze byłem za słaby... To byli jedyni piraci którym chciałem kiedykolwiek pomóc ale... nie mogłem, przepraszam.- Mówił nie mogąc powstrzymać łez. Chciał się zdobyć na jeszcze więcej jednak było to dosyć trudne. Wszystkie wspomnienia dotyczące jego bezsilności powracały ze zdwojoną siłą- Ace-san, nie wiem czemu się tak nimi interesujesz ale...ale....- Mówił załamującym się głosem- Gdy Kuma wystrzelił mnie z Archipelagu zostali oni, Admirał Kizaru Reiligh i Kuma. Mogę mieć tylko nadzieję, że potraktował ich jak mnie, bo to w pewnym sensie ratunek. Chciałem zrobić cokolwiek, jakoś im pomóc ale nie mogłem, to wszystko działo się tak szybko a moja moc nie wystarczyła nawet by zatrzymać Kizaru. Tylko tyle chciałem, zatrzymać go ale... nie dałem rady.- Otto wziął kilka głębokich wdechów nieco się uspokajając. Zaczął opowiadać całą historię widząc jak ważne jest to dla Płonącej Pięści.

Carmen Gallegos - 2013-03-04 10:53:45

Nie potrafiła wyjść gdy padły już pierwsze słowa opowieści, musiała zostać dla Ace być jego potworą. Stała przy nim gdy on ukrywał łzy tuląc się do ich maleństwa. Ace nigdy nie udawał, kiedy był zły mógłby przenosić góry kiedy cierpiał to jakby wzburzony ocean uderzał o nadmorskie skały. Nie wstydził się łez …  Był tak inny od ludzi jakich poznała... więc może dla tego tak bardzo go pokochała. Nigdy nie udawał zawsze był sobą.
- Luffy był...- zaraz się poprawiła – jest bratem Ace...

Jounaji - 2013-03-04 10:54:23

- C-coooo?! - Krzyk Ace'a można było usłyszeć  na całym statku. - Mój braciszek walczył z admirałem i jednym Shibukai?! Przede mną?! Niech go szlag. - Rzucił się na fotel, siadając na nim po turecku jak to miał w zwyczaju. Jego zachowania były momentami podobne do Luffy'ego. Był dziki, porywczy, może nieco bardziej okrzesany niż jego młodszy 'braciszek'. - Nie martw się, na pewno nic mu nie będzie! To w końcu mój brat. Wyjdzie z tego i skopie im dupe, zobaczysz! - Położył rękę na remieniu chłopaka pocieszając go. - Zauważyłem, że też jesteś władającym. Jaka to moc? - Zapytał zaciekawiony.

Carmen Gallegos - 2013-03-04 11:03:41

To cały jej Ace... szybko się pozbierał i znowu myślał pozytywnie. Bez słowa wyszła z kajuty,czuła się im nie potrzebna podczas tej rozmowy... nie znała osobiście słomianego jedynie z opowieści męża.
Weszła na oświetlony ciepłymi promieniami słońca pokład.,pogoda była wyjątkowo piękna, błękitne niebo nie przesłaniała żadna nawet najmniejsza chmurka.
Takie dni kochała najbardziej...

Otto - 2013-03-04 11:38:47

-Mam nadzieję, ze Kuma wysłał ich stamtąd tak jak mnie. Wiem, ze są niesamowici ale to Admirał Kizaru...To inny poziom- Powiedział zmartwionym głosem. Słowa Ace'a nieco go uspokoiły jednak nadal się martwił.- Nie wiem... nazwałem to koszmarem bo nie mogłem znalesć na to innego okreslenia. Zabroniono mi o tym czytac i trenować te moc więc musiałem to robić potajemnie, nie dowiedziałem się przez to wiele, być może dla tego bylem tak slaby w starciu z Admirałem. Zauważyłem jedynie, ze to logia, do pewnego stopnia mogę tym manipulować tworzyć różne przedmioty jednak nie potrafię oddzielać tej ciemności od mojego ciała, jednak nie mam ograniczeń w jej wytwarzaniu. I najważniejsze, wszystko co się z tym zetknie, znika. Mogę to uwolnić, ale nigdy nie widziałem gdzie "to" przenosi to czego dotknie.- wytłumaczył spokojnie

Jounaji - 2013-03-04 13:27:52

// Tak w zasadzie to nigdzie w anime (w fabule) nie został wymienione rodzaje owoców - słowa paramecia, zoan czy logia zostały tylko napomniane przez narratora. Ale w sumie nie zaszkodzi tego wpleść w fabularność, będzie łatwiej. c; //

- To naprawdę wspaniałe. Od dawna nie widziałem kogoś z tego typu owocem. A! Zapomniałbym! Sam jestem władającym, i też władam logią. - Rzekł uśmiechając się szeroko. Całe jego ciało zapłonęło żywym płomieniem który raz za razem zwiększał się i malał. Po chwili zgasł a Ace przybrał swą normalną postać. Z ognia chłopaka można było wyczuć wyraźnie ogromną moc, lecz taką nad którą użytkownik potrafił sprawować pełną kontrolę. - Płonąca pięść Ace. Kłaniam się. - Wtem zgiął się w pół.

Tymczasem Carmen spokojnie spacerowała sobie po statku. Wkrótce podszedł do niej jeden z kapitanów zachodząc ją od tyłu. Stanął 'cicho' jak tylko mógł potężny diamentowy człek i nachylając się nad uchem dziewczyny wyszeptał przeraźliwym głosem. - Bu. -  Z nadzieją, że dziewczyna się przestraszy. Kilka metrów dalej stała grupka piracin oczekujących na reakcję dziewczęcia.

Carmen Gallegos - 2013-03-04 16:20:48

Reakcja Carmen była natychmiastowa,nim zdążył ktoś mrugnąć  okiem ona była
już w połowie masztu. Odwróciła się i pokazała Jozu język, zachowywała się jak 7 letnia dziewczynka za to załoga ją uwielbiała,  była nieprzewidywalna .
Zeskoczyła powrotem na pokład , stojąc obok przyjaciela. 
- Myślałam ze jesteś na warcie. Eh tak bardzo mi się nudzi,zrobiłabym coś przydatnego ale Ace i Staruszek traktują mnie jakbym była z porcelany. - westchnęła znudzona.

Otto - 2013-03-04 20:11:46

-Wiem kim jesteś!- Niemal krzyknął chłopak na chwilę się zapominając- oj, wybacz....- natychmiast spokorniał i podrapał się za głową- Wiesz... w sumie jest coś, chyba nie powinienem tego przemilczeć. Ja... można powiedzieć, ze byłem pod opieką marynarki. Nie byłem żołnieżem ale zachowywałem się nie lepiej od nich. Dopiero niedawno zrozumiałem jak wyprali mi mózg. Mój ojciec był piratem i za pomoca tego owoca chciał zrobic ze mnie żywą broń. Gdy odmawiałem bezsensownego mordu wsadził mnie do kajuty, zakuł w kajdany, długo torturował i bił aż wreszcie nie zjawił się vice-admirał Garp który mnie w sumie przypadkowo uwolnił, potem wziął pod swoje skrzydła. Jednak jak mówiłem "góra" zabroniła mi używac owocu oraz uczyć się o tym uznali mnie za zbyt niebezpiecznego, tylko pod tymw arunkiem mogłem yć. Przez to wpakowałem wszystkich piratów do jednego worka, ale wy jesteście inni. Wybacz- powiedział smutno lecz spokojnie, czekajac na reakcję chłopaka.- Na prwdę chciałbym byc silniejszy by chronić moich przyjaciół- dodał sam do siebie.

Jounaji - 2013-03-04 21:10:10

- Znasz dź-dziadka Garpa?! - Znów krzyknął wytrzeszczając oczy. - Tak wiele nas łączy! - Chwyciwszy chłopaka za głowę objął go ręką i przycisnął do własnej piersi robiąc kuksańca na głowie. - Bądź dobrym człowiekiem, żyj swoim życiem - tak jak podpowiada Ci serce. A moc przyjdzie sama, zobaczysz! Choć jeśli chcesz... w sumie nie zajmuje się teraz niczym pożytecznym... mogę Ci udzielić kilku rad jak kontrolować logię i jak panować na mocami owocu. To żadna sztuka. Lecz to zależy od Ciebie.

- To chyba nie powód do zmartwień. W końcu pozostało już niewiele. A ten błogosławiony stan to dar, nie przekleństwo. Przynajmniej przez kilka miesięcy możesz się tutaj poczuć jak królowa. Potem - nie myśl sobie! Szorowanie pokładu i mycie garów za zaległe dziewięć miesięcy zostawimy tobie! - Odrzekł pokazując język. Wszak pod skorupą diamentowego tytana kryła się w nim bardzo towarzyska i wrażliwa osoba.

Otto - 2013-03-05 10:45:28

-Dź-Dźadka?!- krzyknął zdumiony wyrywając się z jego objęć- No tak, skoro Luffy to twój brat to Vice Admirał musi być tez twoim dziadkiem. Aaaa to zbyt pokręcone- Złapał się za głowę pokazując jak bardzo trudno mu się połapać w tym zaplątanym drzewie genealogicznym.-Żyj swoim życiem... to dobra rada... Tak! Chcę chronić moich przyjaciół, tylko o to mi chodzi. Zawsze tego chciałem chociaż trudno było mi to wyrazić, bo nigdy takich nie miałem. Ace-san! Naucz mnie czego możesz, obiecuję, ze wykorzystam to by być jeszcze bardziej pomocnym dla ludzi takich jak ty czy Luffy-san!- Krzyknął uradowany jak dziecko dostrzegając promyk nadziei na nową lepszą przyszłość. Wiedział, ze i tak więcej nie może zrobić, chciał ten czas spędzony na tym statku spożytkować jak najlepiej "Gdy spotkamy się ponownie będe silniejszy, tym razem was ochronię" pomyślał spoglądajac z uśmiechem na płomienną pięść- To kiedy zaczynamy- dopytywał się podekscytowany.

Carmen Gallegos - 2013-03-06 18:02:52

- Eh dla kogo dar to dar to nie nie ciebie boli kręgosłup i to nie ty masz mdłości... Tak bardzo chciałabym cofnąć czas ale tylko tak troszeczkę.- Weszła na mostek kapitański z którego rozchodził się widok na cały pokład, uśmiechnęła się na widok kapitana.  Oparła ręce na balustradzie, zamknęła oczy i całą sobą przyjmowała to co dawało jej morskie życie... krzyki mew, przyjemny powiew letniej bryzy, zapach soli i odgłosy codziennej krzątaniny załogi... tak to był jej dom.

Jounaji - 2013-03-06 18:25:46

- Od zaraz! Dzień jeszcze młody, a nam nie zostało zbyt wiele czasu! - Krzyknął Ace wyganiając chłopaka z pokoju; Trening zaczęli od razu. Opuszczając statek i zabierając kilka potrzebnych przedmiotów - jak bandaże, woda pitna, rum, kilka mat i pożywienie, udali się na polanę nieopodal. Tak oto mijał czas, godziny, dni, znikali tam na dobre kilkanaście godzin a Carmen od czasu do czasu przychodziła ich doglądać w trosce o ukochanego, jak i o nowo poznanego młodzieńca. Ciężko ćwiczyli. Pomimo tego, że Otto nie był zbyt inteligen... no dobra! Był pojętnym i zdolnym uczniem. Łapał stosunkowo szybko a jego zdolności rosły z dnia na dzień. Przybrał pirackie odzienie i zaklimatyzował się w otoczeniu. Minął może tylko tydzień lecz załoga nie uważała go już za 'intruza' ani nawet za gościa. Był traktowany niemalże jak jeden z nich. Całe dnie ćwiczył z Ace'm a gdy wracali wszyscy razem hucznie bawili się do białego rana... gdzie trzeba było znów wstawać i wyruszać na żmudny trening; A Carmen... jej czas również mijał szybko. Wielkimi krokami zbliżał się 'ten dzień'. We wszystkim wyręczali ją przyjaciele - co niezbyt jej się podobało. Lecz nie wypada w końcu odmówić;

Kolejny dzień... blady świt. Ze snu wybudza coś Otta, jakiś szelest, kroki. Leniwie otwiera oczy gdy... ktoś nagle zatyka mu usta! To Ace, pokazując mu aby nie wydał z siebie ani pisku. Obok niego stali Marco i Jozu. - Dzisiaj... będziesz zmuszony trenować sam. Mam do załatwienia pilne sprawy. Ale mam do Ciebie także prośbę. Gdyby Carmen pytała czy mnie widziałeś - odpowiedz, że nic nie wiesz. Jutro kontynuujemy trening. - Rzucił z promienistym uśmiechem, tak jakby nic się nie stało. Po wszystkim ruszył ku wyjściu na progu dodając: - Tylko przyłóż mi się do treningu! Jutro Cię sprawdzę! - Układając dłoń w geście pistoletu 'odstrzelił' chłopaka i wyszedł. Razem z nim dwójka kapitanów. Wstąpił jeszcze tylko do swej kajuty. Całując Carmen w czoło i brzuch po czym zniknął; Dzień rozpoczął się normalnie, dlaczego miałoby być inaczej?

Carmen Gallegos - 2013-03-06 18:45:01

Dzień miał się ku końcowi, z powodów zdrowotnych nie opuszczał łózka a Ace jeszcze nie wrócił... Nikt nie wiedział gdzie jest... nic nikt nie mówił... Pewnie jest przewrażliwiona na pewno trenuje z Ottem. Ale mimo wszystko miała jakieś złe przeczucia, które nie potrafiła racjonalnie wytłumaczyć.
Bała się tego co ją czeka... czy przez swoja głupotę i egoizm dziecko na którego tak bardzo pragnęła będzie zdrowe... Ich były doktor jak tylko dowiedział się o dziecku wpadł w złość i kazał je usunąć... tego samego zdania była załoga tylko garstka stanęła po jej stronie. Nie wiedziała czego się spodziewać po tym niezwykłym dziecku.

Otto - 2013-03-06 19:01:26

Trenował zaciekle jak co dzień, tyle, ze tym razem nie miał nad sobą Aca który by go poprawiał lub dawał jakieś przydatne rady. trochę za tym tęsknił, trenowanie w samotności nie było aż tak ciekawe. Jednak nie miał zamiaru rezygnować z tak błąchego powodu! Starał się z całych sił polepszać swoje umiejętności, złożył sobie taka obietnice i nie zamierzał jej złamać. Gdy powoli nastawał wieczór zmęczony chłopak wrócił do swojej kajuty i legnął na łóżko pogrążając się w rozmyślaniach. Za niedługo zapewne dopłyną na Archipelag. CO sie stało z Slomianymi? Czy przeżyli, czy sa na wyspie? Takie i inne pytania na ich temat zaprzątały mu głowę i nie mógł przez to zasnąć.

Jounaji - 2013-03-06 21:16:16

To był nudny dzień. Niby zwyczajny, a jednak inny. Wszystko było takie nader spokojne, inne. Ludzie chodzili z kamiennymi twarzami, jakby coś ukrywali; Późne popołudnie, słońce już się chowało i ludzie zbierali się powoli na statku. Wszyscy bez słowa chowali się w swoich kajutach. Zmęczeni, znudzeni. Czyżby czegoś brakowało? Nie! Kogoś? Może, lecz teraz nikt tego nie zauważał. Lub nie chciał zauważyć. W końcu... wszystko miało się wkróce rozwiązać i wrócić do normy; Wieczór... później noc. Jeden ślimakofon, krzyk który wybudził wszystkich, nawet z najtwardszego snu. Krzyk staruszka. Wszyscy pojawili się na pokładzie ten stał, pochylony, z pięścią wbitą w najbliższy maszt. Wyraz twarzy miał zgorzkniały a zarazem podenerwowany. Stał bez słowa, nikt z dotychczas zebranych nie ośmielił się zapytać co się stało.

Carmen Gallegos - 2013-03-06 21:23:20

Wyszła na pokład tak jak stała zarzucając na koszule nocną płaszcz, z trudem stala na nogach,na przemian robiło się jej zimno i gorąco. Bała się tego co powie staruszek,czuła ze ta wiadomość ziemi całe jej życie.

Otto - 2013-03-06 22:01:15

Usłyszał krzyk i trzask. Zerwał się z łóżka natychmiast wybiegajac na pokład, zdziwiony, czuł pewien niepokój chciał wiedzieć co sie stało. Rozglądał się gorączkowo po statku w poszukiwaniu odpowiedzi na nie zdane pytania, jego zamglone jeszcze spojrzenie utkwiło się w białobrodym.

Jounaji - 2013-03-06 22:17:42

Białobrody rozejrzał sięw około, gdy spostrzegł iż większość osób zebrała się na pokładzie wszedł na podest, gdzie znajdował się jego tron klnąc pod nosem. - Cholerny D. Teach, cholerny gnojek... - Po czym wyprostował się i stanął pewnie. Pokład rozświetlił się pochodniami. - Załogo! Nasz Ac... Kapitan Drugiej Dywizji, Płonąca Pięść Ace został pokonany przez naszego byłego towarzysza, zdrajcę, Marshala 'Czarnobrodego' D. Teacha! - Wszyscy zamarli. Nastała grobowa cisza. Po kolei spuszczając głowy z niedowierzaniem rozglądali się po sobie. -  Nie, nie obawiajcie się, Żyje. Został jednak przekazany marynarce. Jednakże... nie zostawimy tak tego. Dopnę by ten cholerny dzieciak wrócił tutaj cały, jakem żyję! - Staruszek uniósł rękę z zaciśniętą pięścią, kolejni zaraz odwzajemnili jego gest wykrzykując: - Tak, odbijemy naszego brata! - Uwolnimy go spod rąk Marines!

Carmen Gallegos - 2013-03-06 22:25:11

Przygryzła wargę,aż poczuła w ustach smak krwi,po policzkach spływały jej słone łzy.   Świat dla niej zatrzymał się ,czas stanął w miejscu słyszała odgłosy załogi ale jakby dochodziły z oddali, obraz przed jej oczami stawał się coraz bardziej niewyraźny... To nie może być prawda... nie jej Ace... tylko jego miała na tym świecie...

Otto - 2013-03-06 22:37:19

Otto zamarł na chwilę nie mogąc wypowiedzieć ani słowa. Mimo, ze nie trwało to długo bardzo zaprzyjaźnił się z jego "mistrzem" tak, na pewno mógł tak nazwać Aca. Przez dłuższą chwilę nie wiedział co ma powiedzieć. Wszyscy zaczęli szaleć i wiwatować wa powinni przecież teraz coś planować albo chociaż okazać jakieś większe przejęcie. Planowali przecież atak na SIEDZIBĘ GŁÓWNĄ MARINFORD tak...tylko tam mógł być Ace w Maineford.... Otto przełknął ciężko ślinę wyobrażając sobie jakie to musi być samobójstwo. Jeszcze chwilę stał w zamroczeniu jednak gdy tylko się ogarnął zaczął przeciskać się przez tłum piratów i stanął jak najbliżej Białobrodego- Chce pomóc!- krzyknął najgłośniej jak umiał przebijając się przez wrzaski tłumów."Luffy....reszta.... wybaczcie, nie wiem kiedy do was w końcu dotrę, los ciągle stawia coś na mniej drodze....Ale zrobilibyście to samo prawda? Szczególnie ty Luffy... przecież to twój brat- Chce pomóc!- Powtórzył najgłośniej jak mógł- Może nie długo, jednak trenowałem pod jego okiem, stałem się nieco silniejszy i nie mogę stać z boku gdy dzieje się coś takiego! Poza tym byłem tam tak wiele razy, chcę pomóc jak tylko się da. Proszę kapitanie, proszę mi dać szansę!- Mówił niemal błagalnym tonem. Wiedział, ze jest gościem i, ze nie mogą mu w pełni zaufać, jednak czas spędzony na statku sprawił, ze Otto polubił w sumie całą załogę i miał nadzieję, że z wzajemnością.- Jesli będzie trzeba poświęcę własne życie zeby wam pomóc- Dodał całkiem odwarznym tonem. Mimo, ze był młody chciał być jak najodważniejszy, tyle trenował by chronić swoich przyjaciół. trening ten okazałby się bezsensowny gdyby teraz nie chciał brać w tym udziału.

Jounaji - 2013-03-06 23:05:51

Wszyscy nadal wiwatowali, chłopak przebijając się przez tłum i próbując ich przekrzyczeć próbował dotrzeć do staruszka gdy ten zszedł z podestu po czym ruszył w stronę Carmen. Wszyscy usuwali się na jego drodze torując mu przejście. Podszedł do niej, objął i przytulił przyciskając głowę do swej piersi. - Nie martw się, nic mu nie będzie. To twardy chłopak. Nie za bardzo rozgarnięty, ale nie da się, pamiętaj! - Delikatnie poklepał się po plecach po czym znów wyprostował się i krzyknął. - Załogo! Pełna gotowość. Nie mamy więcej czasu niż tydzień. Musimy się spodziewać najgorszego. Stawimy czoła światowemu rządowi i całemu Marines! Nie damy rady sami, toteż zbierzemy wszystkich naszych sprzymierzeńców i ruszymy! Za naszego brata! Za płonącą pięść! Za Ace'a! - Znów podniosły się wiwaty, zrobiło się gwarno. Białobrody podszedł do Otta. - I ty możesz pomóc, jeśli chcesz. Jeśli jednak będziesz chciał odejść - zrozumiemy. - Wkrótce ludzie porozchodzili się do swoich kajut. Ci którzy nie mogli zasnąć zostali na pokładzie rozprawiając o przyszłości. Do Carmen zaraz podbiegło kilka dziewczyn, pielęgniarek, odprowadziły i podały 'leki na uspokojenie', szybko usnęła; Kolejne dni mijały szybko. Jak wyczytano w gazetach Ace miał być przeniesiony do Impel Down, a następnie na plac głównej siedziby Marine Ford gdzie miał być stracony. Do egzekucji od oddania go w ręcę marynarzy było siedem dni. Ten czas załoga spędziła na przygotowywaniach, planowaniu i zbieraniu sojuszników. Nie było osoby na statku która nie przejełaby się tym zdarzeniem. Wszyscy jak pszczoły w ulu biegali w te i we wte - nie było czasu na zabawę, ba! Nie było czasu na odpoczynek. Każdy robił co mógł w staraniu o towarzysza; Nadchodził ten dzień, statek już dawno wypłynął... od Marine Ford dzieliło ich kilka godzin, od egzekucji - cała doba. Moby Dick został pokryty bańką toteż poruszał się pod wodą, by nie wzbudzać podejrzeń. Każdy gotowy do walki, każdy gotowy oddać życie - w obronie Ace'a.

Carmen jednak nie była na statku. Trzy noce od egzekucji została uspana tabletkami i podczas snu pozostawiona na jednej z wysp, właśnie tam gdzie nakładano powłokę na statek. Zostało z nią kilku załogantów oraz orszak medyczny, wszak w każdej chwili mógł nadejść poród. Staruszek wyraźnie powiedział iż nie ma mowy aby ta brała udział w walce, więc postanowili rozwiązać to nieco inaczej, bez zgody dziewczyny - zanim ta postanowiła cokolwiek zrobić w tej sprawie. Nie miała już innego wyboru jak pozostać i oczekiwać na wynik tej niezbyt przyjmnej sprawy.

Otto - 2013-03-06 23:12:47

Od Marineford dzieliło ich zaledwie parę godzin drogi. Otto ciężko przełykał ślinę. Bał się to prawda, wiedział to a jednak jego uczucia nie były w ogóle skupione na strachu. Wiedział co chce zrobić i gotów był za to oddać wszystko. Przypominał sobię wszystko co umiał, starał się też przypomnieć wszystkie umiejętności admirałów czy Vice admirałów, chciał przewidzieć co mogą zrobić. Nim jednak dotarli do Marineford chłopak poszedł do kajuty Białobrodego, chciał upożądkować myśli i wierzył, ze ten "staruszek" mu w tym pomoże.- Mogę wejść?- Spytał uchylając uprzednio drzwi.

Jounaji - 2013-03-06 23:25:54

- Hm? Ta, wejdź! - Krzyknął jakiś głos z zewnątrz. Gdy chłopak uchylił drzwi wychodziło nimi już dziesięć innych osób. Najprawdopodobniej to kapitanowie dywizji, którzy właśnie wybierali się przekazać dalsze rozkazy swoim ludziom. - O, to ty Otto. - Staruszek usiadł na krześle wzdychając, przed nim wielki stół na którym rozpisana jest cała mapa marineford wraz z jakimiś pionkami porozstawianymi w około. - Coś Cię trapi? -  Zapytał wprost, poglądając w oczy chłopakowi.

Otto - 2013-03-06 23:29:50

-Taa...- odpowiedział dość cicho i zarazem smutno- Nie mogę poukładać swoich uczuć. Wszystko pozmieniało się tak szybko, teraz trudno mi to ogarnąć. Czuję, że się boję, z drugiej zas strony odczówam wielką potrzebę by ratować mistrza. Nie wiem już sam co czuję kapitanie. Mimo, ze jestem tu tylko gościem w zaledwie dwa tygodnie pokochalem calą załogę bardziej niż nawet tę część marynarki która mnie niegdyś uratowała. Mimo wszystko oni byli inni. A teraz będę przeciw nim walczył. Nie wacham się! nie! ja po prostu....- chłopak nieco posmutniał, sam nie wiedział co chce usłyszec, ale chciał sie przynajmniej komuś wygadać-... po prostu chce być użyteczny- dodał w końcu.

Jounaji - 2013-03-06 23:41:50

- Każdy człowiek musi kiedyś stanąć przed wyborem. Wybrać między pozorem wolności, a prawdziwą wolnością. Wtedy kierujemy się sercem... to ono podpowiada nam który wybór będzie słuszny. Możesz wybrać wolność, i cieszyć się nią do końca swych dni. Lecz pamiętaj... jeśli się zawachasz będziesz tego żałował całe życie. - Złożywszy dłonie oparł ręce łokciami o stół i podparł głowę. Nawet on przejmował się tym, co za niedługo się stanie

Otto - 2013-03-06 23:44:52

-Ja dzie-dziękuję- Powiedział , na prawde slowa kapitana bardzo mu pomogły- Postaram się zrobić co w mojej mocy by wszystkich ochronić- DOdał już nieco bardziej podekscytowany.. Nadal denerwował sie wojną, jednak wiedział teraz, że to cop robi jest słuszne, był tego pewien. A za słuszne rzeczy warto umierać. Chłopak ukłopnił się jeszcze i wyszedł na pokład pomagać innym w przygotowaniach.

Jounaji - 2013-03-07 00:04:35

Wszystko już było dopięte na ostatni guzik. Załoga zbrojąc się zbierała na pokładzie Moby Dicka, wszyscy gotowi ruszyć do boju. Zaciśnięte pięści, zagryzione szczęki. Każdy dzierżył broń którą w każdej chwili mógłby zabić wroga bez chwili zawachania. Ich przeciwnicy, Marines. Trzysta tysięcy marynarzy, całe Shibukai, trzech Admirałów. Oto co ich czeka na powierzchni. Czas mijał coraz wolniej, im bliżej celu się stawali, każdy zniecierpliwiony, głodny walki; Nareszcie! Wynurzyli się! W około dwanaście innych, pirackich statków należących do sprzymierzeńców. Przed nimi Marine Ford. W oddali widać platformę egzekucyjną. Przez całe zamieszanie trudno wszystko na raz odszyfrować. Słychać strzały. Pierwsi rzucili się do boju. Ruch marynarki - Aokiji zamraża wodę tworząc lodowe pole bitwy; - Załogo! To nasz czas! Zabierzemy stąd tego naszego brata! Jesteśmy tu by uratować Ace'a! Nikt nas nie powstrzyma! - Unosząc swą włócznię w górę staruszek dał znak. Wszyscy opuszczając pokład ruszyli. Nie straszne im strzały. Nie strzaszni marynarze. - Naszym celem jest platforma egzekucyjna! Wiecie co macie robić! Sforsujmy bramę i zabierajmy stąd Ace'a! - Krzyknął Marco,  wzbijając się w górę.

Otto - 2013-03-07 13:56:53

Zeskoczył ze statku na pokrytą lodem powierzchnię pola bitwy. Widział dobrze będących w oddali Shibukai oraz marynarkę. Jego twarz obrazowała determinację dłonie zamieniły się w czarną mgłę, jego broń w dzisiejszej wojnie. Chciał wykożystać wszystko czego do tej pory się nauczył we właściwym celu, serce podpowiadało mu, ze ten właśnie cel jest właściwy, a jemu to wystarczyło. Poczekał na resztę załogi i razem z nimi ruszył do boju przeciwko marynarce, na czele, by móc chronić resztę przed atakami z dystansu.

Jounaji - 2013-03-07 21:38:25

Chłopak nie musiał długo czekać aby ktoś się nim zainteresował. Sprawnie doskoczyło do niego kilku maryarzy ze szpadami w dłoniach. Byli młodzi a na ich twarzach budował się przestrach. Sami nie byli pewni swoich czynów, a przez marynarkę byli traktowani tylko jako mięso armatnie. Jeden z wielkim rozmachem zaatakował szpadą chłopaka. Nie wiedział co go czeka, lecz wolał zaatakować zanim sam zostanie zaatakowany; To jeszcze nic - w stronę Otta zmierzała wielka fala uderzeniowa wywołana cięciem Sokolookiego, natomiast staruszek właśnie przygotowywał atak który jednym uderzeniem miał rozwalić bramę dzielącą zamarznięte pole bitwy od platformy egzekucyjnej. Jak potoczy się reszta? Oh, nawet bóg się tutaj gubi.

Otto - 2013-03-07 21:57:03

Chłopak sprawnie odskoczył nie chcąc narazać sie an ciecie najlepszego szermierza świata. Nie był jeszcze na tyle wyszkolony by móc ocenić, czy mogłoby go ono zranić, jednak wolał tego terazx nie sprawdzać. Nie przejmował się cięciami słabych "pionków" jak to ich zwykł nazywac, ludzi bez mocy owocu czy też jakiejś niezwykłej siły, jego ciało pochłonęło częsć mieczy które miały go przeciać. Znikły one w dalekiej pustce zaś sam chłopak sprawnie i zwinnie kopnął marynarzy w twarz tak by odlecieli na kilka metrów i przynajmniej stracili przytomność.

Jounaji - 2013-03-07 22:24:22

Jak się okazło cięcie Mihawka nie było jednak zagrożeniem - w połowie jego lotu odparł je Jozu swą diamentową tarczą - by te nie traifło w statek; Natomiast Otto bez problemu uporał się z pionkami załatwiając każdego po kolei. To chyba znak by podnieść poprzeczkę? Oj tak, ta zaraz właśnie podskoczy i to bardzo! W okół chłopaka zaczęły tworzyć się jakieś dziwne kulki. Pojawiało się ich coraz więcej gdy nagle... wszystkie w jednej chwili połączyły się tworząc jakąś postać która zmaterializowała się za młodzieńcem targająć na jego życie i mierząc sztyletem prosto w kark - w dodatku sztyletem z morskiego kamienia, czyż to nie zrządzenie losu? Lecz... to nie wszystko. Zanim chłopak zdążył cokolwiek jednak zrobić został wbity w ziemię kopniakiem admirała Kizaru, oczywiście wzmianianym haki. - P-pa-pan admirał tutaj?! - Krzyknął kapitan stojący teraz nad leżącym na ziemi chłopaczyną. - Ooooom, nie widziałem Cię Veeeryy Goood. Wyyybacz, zostawił bym Ci go. Aleee... mmm... co ja to.... - Admirał stawając na równe nogi zaczął drapać się po głowie zbierając myśli - podczas gdy kapitan w tym czasie załamując ręce odskoczył kilka metrów spoglądając na chłopaka i pytając siebie pod nosem 'Z kim ja chciałem zadzierać?'.

Otto - 2013-03-07 23:06:47

-Ajajaj-  jęknął ocierając bolące miejsce i wstając z podłogi cały czas patrzył na kizaru. Jego wzrok zrobił się od razu poważny, bo nie było już teraz miejsca na jakąkolwiek zabawę czy ograniczenia, musiał dać z siebie więcej niż 100%- Co z Słomianymi!- Krzyknąl jednak przygotowując się do walki. Miał adzieję, ze admirał nie jest w na tyle złym humorze by całkowicie go olać i zajmować się jedynie eksterminacją wrogów. Bardzo chciał uzyskać te informację, czuł, ze będzie o wiele spokojniejszy i będzie mu się lepiej walczyło, nie zależnie od tego jakie to będą wieści.

Jounaji - 2013-03-08 17:45:14

- Eeeee? Jeeeeszczeee tutaj jesteeeś? - Rzekł znudzony po czym ziewnął głęboko formując dłoń w geście pistoletu. W jednej chwili z palca admirała wyleciało kilkanaście małych pocicisków świetlnych które z ogromną szybkością runęły w stronę chłopaka. W tym czasie kapitan który wcześniej zaatakował Otta całą walką oglądał z boku w formie 'kulek' i nie wtrącał się do walki przełożonego; Sytuacja na polu bitwy wyglądała dosyć dobrze. Piraci bez problemu przedzierali się przez kolejne zastępy marynarzy których szyki łamały się w zaskakującym tempie. Co prawda poza Kizaru i Sokolookim żaden z admirałów ani shibukai nie ruszył jeszcze w bój, tak więc marines miało jeszcze kilka asów w rękawie.

Otto - 2013-03-09 00:13:15

-PYTAŁEM CO Z NIMI!?- Krzyknął chłopak wystawiając przed siebie dwie ręce, wystrzelił z nich dosyć szeroki promień pochłaniający owe kulki i lecąc w stronę Kizaru. Otto dobrze wiedział, ze będzie musiał sprawić admirałowi minimalną chociaż trudność by uzyskać jakąkolwiek odpowiedź. Wiedział tez, ze sięgnie przez to na siebie uwagę Kizaru co nie bardzo mu się podobało, mimo, ze przez te dwa tygodnie treeningu jego szybkość refleks jak i władza nad mocami owocu nieco się zwiększyły wiedział, ze nie jest dla niego żadnym przeciwnikiem. Jednak nie da się tym razem tak poturbować jak ostatnio. Chciał powalczyć z Admirałem jak najdłużej aby dać innym szansę na posunięcie się na przód, musi zdać się na wyroki losu.

Jounaji - 2013-03-09 22:24:12

Admirał podnosząc głowę zerknął w stronę chłopaka po czym zmierzył go wzrokiem unosząc rękę. Z jego dłoni wyłonił się promień który szybko zmieniło się w sporej wielkości kulę i rozbłysł jarzącym światłem. Kula wciągnęła promień chłopaka i sama znikając wybuchła przed twarzą chłopaka. - Oooooom, piraci jak zwykle robią zamieszanie. - Rzucił leniwie rozglądając się w około.

Otto - 2013-03-10 00:21:11

Otto domyślał się do czego może dążyć admirał.-Nigdzie nie idziesz!- krzyknął rozkładając ręce, tworząca się z nich cały czas czarna mgła stworzyła okrąg który po chwili zamknął i jego i admirała w ciemnej kopule.-Naitomea sōgi![Koszmarny pogrzeb]- krzyknął a z części kopuły zaczęły rodzić się czarne kolce które przebijały właściwie wszystko w jej wnętrzy, oczywiście na Otto nie działał jeo własna moc, nie wierzył on też by mógł tak ładwo zabic admirała. Jednak nie mógł tym razem dopuścić by miał on czas na zajęcie się kim innym, nie chciał powtarzać tamtej histori.

Jounaji - 2013-03-10 16:25:43

Atak powoli pożerał admirała lecz ten nie przejmował się tym za bardzo. Gdy koszmarna trumna przysłoniła całe jego ciało ten za pomocą haki zbrojenia wytworzył barierę która ochroniła go przed atakiem jak i sama znikając rozproszyła technikę chłopaka. Wykorzystując sytuację Kizaru z prędkością światła przemieścił się za Otta i całą siłą kopnął go w plecy odrzucając w stronę Moby Dicka. Chłopak uderzając o statek upadł na lód łamiąc dwa żebra i ostro siniacząc.  - Nie jesteś dla mnie żadnym przeciwnikiem. Nie musiałem wyjmować nawet rąk z kieszeni. Very Goooood, wykończ go. - Po czym obróciwszy się wybił w górę i zniknął gdzieś w polu walki; Zanim Otto zdążył wstać zaczęły się już nad nim zbierać znajome kulki, czyżby Kapitan szykował atak?

Otto - 2013-03-10 18:09:12

Gdy tylko kulki zaczęły się zbierać nad Ottem ten uwolnił ze swego ciała wiele ostrzy które natychmiast przebiły wszestkie kulki które na niego leciały- Uchiwasabotentorappu[Kolczasta pułapka]- Powiedział spokojnie wstając z lekkim trudem. Obrażenia wewnętrzne dawały o sobie znać jednak chłopak starał się a w miarę możliwości nie zwracać na nie uwagi. Czekała go kolejna walka, co nie było niczym niezwykłym. To pole bitwy, tutaj będzie pojedynek za pojedynkiem, bez odpoczynku. Ale on był na to gotowy, dobrze wiedział co go czeka i miał zamiar podołać wszystkim przeciwnością losu. Bez żalów, bez łez, zrobi wszystko co moze by pomóc Acowi.

Jounaji - 2013-03-10 20:38:01

Kulki co prawda ruszały się ze sporą prędkością lecz zostały trafiony atakiem chłopaka. Podczas gdy ten powoli stawał z ziemi przeciwnik szykował jednak prawdziwy atak. - Nise no dangan [ Fałszywe Kule ]. - Wypowiedział głos z nikąd. Kilka metrów przed młodzieńcem pojawił się Very Good a przed nim raz za razem kolejne kule. - Kurushimi no kyū. [ Kuliste Cierpienie ] - Wtem kule z ogromną prędkością ruszyły w stronę Otta. Najpierw pojedyńczo potem przyśpieszając było ich coraz więcej. Zbliżając się do przeciwnika wybuchały. Kapitan ciągle stał dumnie z uniesioną ręką do przodu wyznaczając cel swym kulom.

Otto - 2013-03-10 21:09:27

-Naitomeapōtaru[Koszmarny portal] Wypowiedział chłopak stajac całkowicie neruhomo. Z jego ciała zaczęła się wydobywać czarna esencja pokrywajac je niemal całkowicie. Wszystkie kulki czy też wybuch zostały pochłonięte przez moc chłopaka.- To dosyć smutne...- rzekł z wyraźną irrytacją- Czy na prawdę mój poziom pozwala mi tylko na równą walkę z Kapitanem? Wybacz Verry Good-san ale musze to szybko skończyć i iść dalej. Musze chronić inne osoby- Powiedział i uderzył pięścią w lodową powłok- Akumu no yōna kūkan![Koszmarna Przestrzeń]. COraz więcej mrocznej esencji wydobywało sie z ciała chłopaka i pokrywało lodową powłokę. Jej ilość wydawała się nie mieć końca jednak nie pochłaniała ona niczego co dotknęła. Czarne podłoże szbko pokryło duży obszar na którym znaleźli się kapitan i większość Marines. otto rozejrzal się dokładnie czy aby nie ma na jej przestrzeni jakiś jego kompanów.-Uchiwasabotentorappu[Kolczasta Pułapka]- Wypowiedział i ponownie kolce tylko tym razem z ziemi zaczęły wydobywać się w wielu miejscach jednocześnie zabijając lub raniąć żołniezy. Otto skupiał sie głównie na kapitanie i ewentualnych kompanach którzy mogliby znaleść się w polu razenia techniki.

Jounaji - 2013-03-10 22:17:12

- A-aa-aaaaaaaaaaaa! - Kapitan wydając z siebie przeraźliwe dźwięki ustał z salwą swych ataków po czym wycofując się chciał uciec poza obszar zasięgu techniki chłopaka. Finalnie spróbował swego rozszczepiania ale i to nie wyszło. Będąc powoli pochłanianym finalnie 'rozdarł' koszmarną pułapkę chłopaka i wydostał się spoza niej wpadając prosto do wody - gdyż technika Otta pochłonęła lód na którym walczyli oboje. Nie mogąc nic więcej zrobić kapitan powoli schodził na dno mroźnego jeziora; Chłopak i tak został sporo w tyle. Reszta jego załogi przedostawszy się już przez bramę brnęła do platformy pokonując kolejne zastępy obrońców. Do walki włączyli się już niemalże wszyscy łącznie z resztą admirałów i shibukai - co widocznie dało się we znaki piratom; Gdy Otto wstał i rozejrzał się jego oczom ukazał się - co prawda w oddali - słomiany kapelusz i całkiem znajoma postać - Luffy. Biegł pierwszy a tłum piratów torował mu drogę.

Otto - 2013-03-10 22:24:16

-L-Luffy!!!- krzyknął uradowany widok "jego" bo jeszcze nie oficjalnie kapitana dodał mu o wiele więcej zapału i motywacji. "Tak! przeżyli!" pomyślał uradowany, teraz już żadne wątpliwości nie zagrzewały miejsca w jego sercu, nic nie było już w stanie sprawić by się ograniczał. Był jeszce bardziej pewny tego co robi, słowem morale chłopakowi skoczyły.- Ok! Zamierzam tego urzyć- powiedział sam do siebie naładowany adrenaliną. nagle jego ciało zaczęło zamieniać się w ciemną energię z krtórej było stworzon. nosząc się lekko nad ziemią chłopak z niesamowitą prędkością poszybował i dogonił Luffiego .- Luffy! Tak się cieszę! gdzie reszta? co się stało jak zniknąłem?- Pytał zniecierpliwiony cały czas biegnąć i z łatwością torujac drogę chłopakowi. Na szczęście stały na niej głównie "pionki" wiec Otto nie musiał nawet używac mocy owocu, chyba, ze było ich wielu na raz. Nie było czasu by zatrzymać się i pogadać, chłopak dobrze o tym wiedział. Tak samo jak nie mogli tracić czasu na przeciwników, trzeba było biec, sytacja robiła się coraz bardziej napięta.

Jounaji - 2013-03-10 22:38:42

Wielkie poruszenie. Ktoś zranił Białobrodego, ten krwawi. Zdrajca szybko zostaje dopadnięty. Staruszek pomimo przeciwności krzyczy, że wszyscy mają iść dalej. Całość nie dociera do uszu chłopaka. Ktoś przed nim się przewraca, nie... zostaje przepołowiony. Na ich drodze staje Mihawk i Gecko Moria. Marco wraz z Jozu sprawnie odciągają Morie, a Luffy biegnie dalej. Sokolooki unosząc swój potężny miecz wyciągnął go przed siebie. - To nie moja wojna. Lecz jeśli nie zatrzymasz się - będę musiał Cię zabić młodzieńcze. - Rzucił wskazując na Otta który w mgnieniu oka został niemalże sam.

Kolor - Mihawk

Otto - 2013-03-10 23:18:01

-Mimo tego nie zatrzymam się. Jeśli dam mu minutę spokoju dzięki walce z tobą będę wręcz uradowany. Nie zamierzam cię pokonac, nie jestem idiotą wiem, ze nie dam rady. Ale zrobię co w mojej mocy by ochronić moich przyjaciół!- krzyknął chłopak tworząc z mgły miecz który był dokładną kopią tego który miał jego przeciwnik. Otto stał i nie ruszał sie czekając na atak sokolookiego. musiakl go uniknąć i odpowiedzieć, im więcej czasu zajmie mu walka z szermierzem tym lepiej.

Jounaji - 2013-03-11 19:14:21

Mihawk przytaknął zamykając oczy. Gdy Otto wytworzył własny miecz Sokolooki ruszył do ofensywy. Jednakże zamiast wykonać pojedyńczego cięcia z oddali ten zwyczajnie doskoczył do przeciwnika wykonując poziome cięcie wzdłuż ostrza miecza chłopaka jak i jego tłowia. Być może to przemowa chłopaka tak go urzekła, że postanowił dać mu żyć kilka chwil dłużej, czy to raczej powód, że chłopak postanowił walczyć 'mieczem'? Nie wiadomo. W każdym bądź razie szermierz postanowił bezpośrednio, jednym cięciem zaatakować chłopaka. Czy atak poskutkuje, czy może młodzieniec jednak się z tego wywinie? - Widzę szlachetność i honor w twym postępowaniu. Jeśli walczysz jak szermierz - pozwolę Ci zginąć jako szermierz! - Krzyknął odskakując w tył i wykonując potężny zamach.

Otto - 2013-03-11 19:31:06

Odskoczył do tylu starając się uniknąć ataku. jednocześnie uderzył swoim mieczem aby pochłonąć część miecza sokolokiego, jednak nie odniosło to żadnego skutku, jego miecz po prostu wyparował, była tylko jedna możliwość.-Kamień Morski?!- Zdziwił się chłopak. Musiał przejść do ataku z dystansu- Akumu no yōna kūkan![Koszmarna Przestrzeń]- ponownie użył techniki która zmieniła pole walki bardziej na jego korzyść. teraz czekał na atak Sokolookiego.

Jounaji - 2013-03-11 20:30:29

Sokolooki rozejrzał się w około po czym jednym tąpnięciem w ziemie, haki zbrojenia odbił cały atak chłopaka rozpraszając go bez problemu. - W jakie nędzne gry starasz się ze mną bawić? Nie masz na tyle honoru by zginąć jak mężczyzna?! - Krzyknął wykonując potężny zamach i wystrzeliwując wielkie cięcie które z ogromną prędkością ruszyło do chłopaka. Czy to na prawdę koniec? Owe uderzenie było tak potężne, że bez problemu przepołowiłoby statek nie wspominając o młodzieńcu o wątłej posturze. Pozostało tylko zamknąć oczy... Cios jednak nie trafił! Przed Otta wstąpił kapitan piątej dywizji, kwiecisty szermierz - Vista! Sparował on uderzenie i rzucił się w walkę z Sokolookim. - Uciekaj młody! Zrobię co w mojej mocy by go zatrzymać! Pomóż reszcie! - Gdy Mihawk próbował odskoczyć i dorwać jednak Otta Vista rzucił się na niego z szarżą rozcinając pelerynę na jego ramieniu. Mistrz od razu obrał inny cel; Podczas gdy Otto został oderwany od walki na polu bitwy sytuacja diametralnie się obróciła. Zastępy piratów pustoszały, a admirałowie nadal nie mieli dość! Luffy zbliżał się już do platformy egzekucyjnej lecz... zatrzymała go pewna postać - jego i wszystkich którzy biegli wraz z nim. Zakapturzona, w czarnym płaszczu ze złotą wstęgą. Przed nią stos ciał - piratów i marines. Spod peleryny wystawała tylko dłoń, a nad nią czerwona kula.

Otto - 2013-03-11 20:33:52

-Co to znowu do cholery jest?- Pytał niby sam siebie chłopak biegnąc w stronę przyjaciela. Po drodze z łatwością przebijał się przez zastępy "pionków". Mimo tego iż nie dorównywał sile Admirałom czy niekórym Sichibukai Otto nadal był bardzo zwinnym socznym i nie najsłabszym chłopakiem wiec tacy przeciwnicy już od dawna nie stwarzali dla niego zagrożenia i to nie tylko ze względu na moce jego owocu.

Jounaji - 2013-03-11 20:41:41

Wszyscy stali przerażeni. Bez słowa. Dlaczego? Żaden z nich nie był wypowiedzieć słowa. Każdy momentalnie poczerwieniał. Kilku z nich się przewróciło. - Nieeee! Nie pod... - Krzyknął Luffy urywając w połowie. Otto jednak biegł dalej. Gdy dobiegł i pragnął sprawdzić o co chodzi w jego żyłach krew zaczęła dziwnie pulsować. Coś podchodziło mu do gardła. Serce zaczęło o wiele szybciej bić, oblał go pot i zrobiło się ciepło. Postać wykonała ruch. Obróciła rękę - nagle czerwona kula uniosła się do góry. Rozłożyła ona dłoń i skierowawszy w stronę piratów stojących naprzeciwko 'przyciągnęła' go w jakiś sposób. Ten unosił się bezwładnie nad ziemią. Zaczął krzyczeć, jego krzyk był stłumiony. Brakowało mu tchu, dusił się i wiercił. Poczerwieniał, posiniał... finalnie jego czaszka została zmiażdżona a zaraz później - eksplodowała. Czerwona posoka bryzgała w każdą stronę. Jedna z jej kropel jednak zamiast opaść na ziemię - dołączyła do czerwonej kuli która unosiła się nad tajemniczą postacią.

Otto - 2013-03-11 20:54:09

-C-Co to jest...?- Spytał sam siebie przerażony tym co widzi. Nie wiedział zupełnie jak z czymś takim walczyć zaczął się na prawdę bać. Ich wszystkie nadzieje na zwycięstwo były niszczone tylko przez jednego człowieka... Z jaką potęga miał do czynienia? Przygotował sie jednak nie wiedział na co, nie wiedział czy zdąży zadać cios czy zdąży zrobić cokolwiek. Obserowował bo tylko tyle był w stanie zrobić...To nie był przeciwnik dla niego. Kolejny już tego dnia który był w zupełnie innej lidze... Dlaczego? Dlaczego nie potrafił w żaden sposób ochronić ludzi na których mu zależy?

Jounaji - 2013-03-11 21:11:37

- Nnnie.... Zaaaaatrzyyyyymasz.... mnieeeee! - Wykrzyczał finalnie Luffy wyskakując przed siebie wprost na zakapturzoną postać. Ta jednak bez problemu odepchnęłą go na sporą odległość a następnie cisnęła nim w ziemię - nie przykładając do tego nawet palca. Załoga zaczęłą się powoli cofać a od strony platformy przybiegła grupka marynarzy która również w momencie się zatrzymała. Przez chwilę uścisk 'zelżał' na piratach a Ci odwróciwszy się zaczęli uciekać w popłochu. Niektórzy spośród marines zaczęli krzyczeć: - To Chimamire! T-t-to t-ten potwóóóór! Pozaaabija naaaas! - Jęczął jeden z nich ze łzami w oczach; Kapitan słomianych w tym czasie pokonując jednego z kapitanów marynarzy obszedł ową niewygodną przeszkodę nadal kierując się w stronę platformy; Osunął się kaptur. Zaraz za nim postać rozwiązała sznur na którym utrzymywał się cały płaszcz - a ten bezwładnie opadł na ziemię. Teraz stała tutaj jedynie młoda dziewczynka, o złocistych włosach przewiązanych czerwoną wstążką. Oczy miała krwistoczerwone i o nieobecnym spojrzeniu. Rozsunęła obie ręce a następnie uniosła je w górę - w powietrze poszybowało kilku marynarze. Podobnie jak wcześniej z piratem - zaczęli czerwienieć, następnie przybierać kolory barw fioletu i zieleni. Finalnie ich ciała zaczęły pękać, kości łamać się a skóra rozrywać. Z każdej strony zaczęła tryskać krew tworząc niemalże czerwony deszcz. Kilka kropel dołączyło do kuli. Ostatecznie zwłoki opadły na ziemię. Dziewczynka nadal stała, bez ruchu. Spojrzała tylko przez ramię w stronę Otta mierząc go swymi przeraźliwymi ślepiami.


***

http://pic.kyaa.org/images/59514545658103993190.jpg

Otto - 2013-03-11 21:23:51

Chłopak zadrżał pod wpływem spojrzenia dziewczyny. Nie mógł się niemal w ogóle ruszyć. Chciał uciekać, jednak nie mógł, nie ze strachu, z poczucia obowiązku. Cały czas mierzył się z silniejszymi przeciwnikami, nie chciał odwracać się do nikogo plecami, nie chciał uciekać, chciał walczyć nie ważne z kim. jednak strach sparaliżował jego wolę walki i teraz chłopak jedynie stał w bezruchu oczekując na to, co zrobi owa "mała dziewczynka"

Jounaji - 2013-03-11 21:38:23

Mierząc go i przewracając swymi wielkimi, pustymi ślepiami dziewcze wyciągnęło dłoń przed siebie. Otto czuł najpierw lekkie popchnięcie, a po zaraz coś go szarpnęło z ogromną siłą w stronę dziewczyny - a teraz jego przeciwnika. Ogromny ból głowy, zamroczenie. Znów to dziwne uczucie... tym razem jednak kilka razy mocniejsze. Chimamire stała nadal bez słowa. Bez ani kszty emocji na twarzy czy wzruszenia. Po prostu wbijała swe spojrzenie przewiercając wzrokiem chłopaka.

Otto - 2013-03-11 22:40:34

-P-Puszczaj- chrząknął chłopak wijąc się i próbując uratować z niewidzialnego uścisku. Był całkowicie bezsilny przeciwko mocy dziewczyny. Starał sie wolnić w jakikolwiek sposób lecz nie dawało to efektów- P-Pomocy...- wypowiedział ostatnie słowa tracąc powoli dech.

Jounaji - 2013-03-12 16:47:44

Powieki młodzieńca stawał się ciężkie. Powoli czuł już upust. Odchodził od zmysłów, mdlał... a więc tak wygląda drugi świat - jedyne co pozostało mu powiedzieć... gdy nagle coś z potężną siłą uderzyło dziewczynę. Jej ciało rozbryzgnęło się zamieniając w krew a uderzenie lecąc dalej zniszczyło najbliższą ścianę nośną marineford. Atak ten został wykonany przez Białobrodego który postanowił pomóc swemu towarzyszowi; Otto pod wpływem uderzenia i szoku wrócił do zmysłów - a za sprawą adrenaliny był w stanie się nawet podnieś. Chimimare znajdowała się teraz piętnaście metrów od niego i stała bez ruchu, czerwona kula krwi nad nią zbierała się w całość formując się na nowo. Marco walczył teraz z Kizaru, Jozu powstrzymywał Akainu a Vista Mihawka. Każdy zajęty, wymęczony, ranny i już u skraju wytrzymałości. Brakowało im motywacji, morale spadały z każdym kolejnym trupem towarzysza padającego obok. Siły wroga co prawda zmniejszyły się kilkuset krotnie w liczebności - lecz nie w sile.

Otto - 2013-03-12 21:37:18

Otto nie wiedział za bardzo co ma robić. Wszędzie trwała walka, każdy z kimś walczył. kolejny silny przeciwnik został od niego odsunięty wiec chłopak wykorzystał okazję i ruszył znów w stronę platformy egzekucyjnej. Wszak najważniejsze było ocalenie Aca. Mimo iż chłopak żałował, że nie może pokonać wielu przeciwników, postanowił, ze skupi sie an swoich słanbościach później. teraz jesli ktoś taki jak on może zrobić cokolwiek by pomóc w uwolnieniu Aca to moze być tu najsłabszy ale zrobi wszystko co może.

Jounaji - 2013-03-12 22:29:56

Krew, ból, cierpienie. Czy to właśnie to towarzyszy wojnie? Czy to nieodzewna część cyklu zwanego 'życiem'? Czy by przetrwać, trzeba walczyć? Pytania które pomimo braku odpowiedzi niemalże każdy walczący w owej bitwie zadawał sam sobie. To jednak nie było teraz najważniejsze - każdy myślał jedynie o tym jak przeżyć kolejne chwile. To tak banalnie błahe... a zarazem zgubnie straszne. Pomimo tego każdy parł przed siebie napierając na przeciwnika z całych sił - w imię własnych racji; Monkey D. Luffy, Garp, Sengoku. Jedna walka. Jeden cel. Zdesperowany młody kapitan ze łzami  w oczach musiał wygrać nie tylko walkę z admirałem floty czy własnym dziadkiem ale i ze samym sobą. Choć powinien upaść już dawno. Powinien już dawno odpuścić i poddać się - nie mógł, tu nie chodziło o życie czy honor - a o coś wiele ważniejszego, życie własnego brata! Kajdany opadają. Ognisty chłopak klęczy. Na chwilę wszyscy zamierają obracając się w stronę platformy. Braterka miłość. Pomimo tego, że nikt tego nie słyszy - wszyscy wiedzą o co chodzi. Pole bitwy tonie w okrzykach; Nie ma się czym jednak cieszyć... bitwa nadal nie jest skończona! W stronę Otta z ogromną prędkością został wystrzelone dwa, czerwone pociski - pudłując i przelatując mu obok ucha. Zanim zdążył się objerzeć jego przeciwnika wystrzeliła kilkanaście kolejnych.

Otto - 2013-03-13 22:49:08

Otto spojrzał na Platformę na której rozblysło morze ognia. Tylko Ace mógł zrobić coś takiego, wiec był wolny! Wszystko w co włożyli tyle wysiłku udało się w końcu! Chłopak wiwatował zwraz z innymi jednak wiedział, ze to nie koniec. Teraz muszą wydostać się z wyspy a Marines z pewnością im na to tak łatwo nie pozwolą. Nagle jednak coś zaatakowało chłopaka, pierwszy atak na szczęście chybił jednak drugi leciał już za nim.-Naitomeapōtaru[Koszmarny portal]- Chłopak ponownie użył dziwnej techniki. Stanął w bezruchu pochłaniajac lecący na niego atak po czym spojrzał na swojego przeciwnika. Zastanawiał się kto może posiadać taką umiejętność, a może to jakiś rykoszet.

Jounaji - 2013-03-14 22:04:55

Ściana zasłoniła chłopaka i pociski trafiły bezpośrednio w jego twór znikając w nim bezpowrotnie. - Nie lubię gdy ktoś rani me dzieci. - Wyszeptał jakiś cichy głos, za uchem chłopaka. Nie zdążył nic zrobić. Był zbyt wolny - a może to przeciwnik był zbyt szybki? Dziewczynka tylko dotykając go jedynie otwartą dłonią w plecy przy pomocy haki odrzuciła go o kilkanaście metrów ciskając nim z całych sił w pobliską ścianę. Uderzenie było zbliżone, ba! Przewyższało siłę uderzenia admirała! Pomimo tego przeciwniczka nie podchodziła do chłopaka. Czyżby chciała się z nim pobawić? Nadal wbijała w niego swe martwe, zimne spojrzenie. Stojąc bez ruchu.

Kolor - Chimimare

Otto - 2013-03-14 23:34:07

Z trudem podnosił się z ziemi, uderzenie było niezwykle silne i na pewno odbije się jako jedna z wielu blizn po tej wojnie.-J-Jakie dzieci?- pytał zdziwiony nie wiedząc o co może jej chodzić. Jednego był pewien...znów trafił na przeciwnika z innej ligi. Znów okazało się jak wielu jest ludzi którzy tak bardzo go przewyższają.Jednak nie był terz czas by użalać się nad  sobą, teraz trzeba było jakoś przeżyć w starciu z kolejnym zbyt silnym przeciwnikiem. Kątem oka spojrzał jeszcze raz w stronę Acea, widać było, ze wracz z Luffym świetnie sobie radzą , co nie było zbyt dziwne, chłopak nie musiał się już niczym martwić.

Jounaji - 2013-03-16 21:38:45

Po raz kolejny oddzielając od swej kuli kilka kropel krwi wysunęła je przed siebie wystrzeliwując prosto w chłopaka. Krwawe pociski poruszał się z taką prędkością, że nie było ich widać - po raz kolejny pierwsze dwa spudłowały. A ich uderzenie było tak potężne, że zderzając się ze ścianą rozwaliły strop rozkruszając ścianę na dość bez żadnych problemów. Zaraz za nimi poszły dwa kolejne pociski, i znów. Nie dając chłopakowi szany na jakikolwiek kontratak wkrótce i krople które pudłując trafił w ścianę ruszyły w kierunku chłopaka ponownie, tym razem uderzając zza jego pleców. Kula rozdzieliła się tworząc krwawy napis 'zginiesz w imię mego życia', po czym opuszczając głowę dziewczynka rozsunęła obie ręce a kula rozdzieliła się na tysiące małch kropel krążących w około. Były wszędzie, powoli poruszały się wirując w każde strony. Obe ręce dziewczyny wysunęły się do przodu. Wszystkie krople ze świstem zostały wystrzelone w stronę Otta.

Otto - 2013-03-16 21:45:30

Chłopak starał się jak najszybciej ratować ucieczka przed śmiercionośną bronią. Znał swoje ograniczenia i dobrze wiedział, ze nie jest w stanie nic zdziałać przeciwko takiej mocy. Starał się unikać kropli jak tylko mógł, oczywistym było, ze nie jest w stanie uniknąć każdego pocisku, jednak starał się by nie trafiały one w miejsca w których mogłyby zrobić najwięcej szkód jak nogi czy  ważne części ciała jak serce czy głowa. Z czasem jednak zdał sobie sprawę, ze ucieczka jest niemal niemożliwa, nie z jego obecnym poziomem umiejętności oraz po wycieńczeniu jakiego doznał. Nie mógł jednak poddać się i zginąć, jedyny choć idziotyczny pomysł jaki przyszedł mu do głowy, ale usiał zrealizować go bardzo szybko. Nagle słopak zapadł sie w lód prosto do mroźnej wody, pozostało mu wierzyć, ze jakimś cudem ktoś go uratuje. Cóż lepsze 99% szans na smierć niż 100.

Jounaji - 2013-03-16 23:40:10

Wystawienie się na pociski wroga i próba 'uniknięcia' tysięcy strzałów z każdej ze stron było co najmniej idiotycznym pomysłem. Pociski jeden po drugim przeszywały chłopaka - trafiając w ręce, kark i brzuch. Pomimo kilkunastu ran, w tym kilku wylotowych chłopak był w stanie skupić się i 'zapaść' pod powierzchnię wpadając prost w odmęty lodowatej wody. Co również - jak dla użytkownika owocu było niezbyt genialnym pomysłem. Stracił panowanie nad ciałem. Zaczęło brakować mu powietrza. Poczuł jednak mocne szarpnięcie, jakby coś z całej siły wypchnęło go w górę. Rozwalając jego ciałem grubą taflę lodu - a przy tym łamiąc żebra i uszkadzając czaszkę chłopaka, Chimimare wyciągnęła go na powierzchnię. Przeszywający ból, zimno, adrenalina; Pośród wielu marynarzy i piratów nie tylko on właśnie przeżywał swe ostatnie chwile. Portgas D. Ace, broniąc swego brata został przeszyty przez pięść magmy admirała Akainu. Jednym uderzeniem pozbawił życia i dokonał egzekucji na skazanym - niszcząc cały plan załogantów. Na polu bitwy pojawił się także Marshall D. Teach, Czarnobrody. Ludzie zaczęli rozbiegać się na wszystkie strony i uciekać w popłochu. Totalny chaos.

Otto - 2013-03-16 23:44:10

Widząc śmierć Aca Otto nie miał nawet siły krzyknąć, jednak kierowany złością, agresją i innymi nie znanymi sobie czynnikami wstał i powoli tak jak pozwalało mu na to ciało szedł w stronę znienawidzonego admirała. Nie obchodzilo go już właściwie nic, cały ten zgiełk wokół ani jego obecny przeicwnik. Chłopak niemal całkowicie stracił nad sobą panowanie i coraz szybszym krokiem biegł już niemal w stronę admirała chcąc dokonać zemsty.

Jounaji - 2013-03-17 20:27:43

Dziewczynka rozejrzała się tępo w około lekko skołowana. Była zmieszan lecz nie dawała po sobie tego poznać. Cała krew którą przed chwilą cisnęła przeciwnika już zebrała się w okół niej tworząc kule z czerwonej posoki. Ludzie zaczynali się rozbiegać, każdy w inną stronę; Otto parł przed siebie resztkami sił, potykając się już o własne nogi. Był półżywy - rany jakie odniósł mogłyby być nawet śmiertelne. Połamane żebra, pęknięta czaszka, liczne rany cięte a nawet krwawienie wewnętrzne. Gdyby nie adrenalina i owoc który go podtrzymuje, już dawno padłby na ziemię. Promień Kizaru - lecący prosto w chłopaka. Ostateczny atak - wykańczający już go bezproblemowo. Ten jednak upada na ziemię w ostatniej chwili jakimś cudem unikając śmiertelnego ciosu. Jak to się stało? Chimimare za sprawą swej mocy przycisnęła go do ziemi zmuszając go do uniknięcia dobijającego uderzenia. Otto mdleje, reszta pozostaje wyrwana z jego pamięci.

Statek marynarki, trzy dni po zakończeniu wielkiej wojny. Chłopak budzi się przecierając oczy. Jakaś cela. Jedyne światło dostaje się zza małego okienka pełnego krat. Wszystkie pręty wykonane są z morskiego kamienia. Na przeciwko niego, na sąsiedniej pryczy leży jakiś młodzieniec w pomarańczowej szafie, nad nim, na łóżku siedziała kolejna, tym razem znajoma osóbka - jego przeciwniczka, użytkowniczka krwawego owocu - Chimimare. Tym razem ślepo wpatrywała się w ścianę celi, naprzeciwko.

Otto - 2013-03-17 20:51:12

Chłopak przetarł powoli oczy. Wszystko go bolało i przez chwile nie kojarzył faktów. Był to dla niego kolejny prosty zwykły dzień. Jednak nagle wspomnienia powróciły, chłopak zerwał się z łóżka na równe nogi chcąc za wszelką cenę zobaczyć gdzie jest. Adrenalina buzowała w nim do tego stopnia, że nagle bardzo szybko kojarzył wszystkie fakty. Przypomniał sobie wszystko co się stało, smierć Aca i wielu innych piratów. jego porażka za porażką i niemoc. Łzy napływały do jego oczu sam nie wiedział co ma robić, krzyczeć,płakać czy niszczyć wszystko w około. Nagle jednak jego wzrok napotkał przeciwnika z pola walki. Agresja wzrosła w nim ponad norm, nie liczyło się nic. Z łzami w oczach i krzykiem rozpaczy przemawiał do dziewczyny - ZADOWOLNA!?KIM ty do cholery jesteś?!-  pytał chociaz sam nie wiedział czemu. Jego ciało kierowało sobą samo.

Jounaji - 2013-03-17 21:11:06

Dziewczynka przewróciła teatralnie oczyma po czym machając nogami radośnie odpowiedziała spokojnie. - Jestem Chimimare. Teraz należysz do mnie. Uratowałam Ci życie, wiec będąc dozgonnie wdzięczny pozwalam Ci zostać moim sługom do końca twego istnienia. - Odpowiedziała nadal wgapiając się przed siebie. Chłopak leżacy pod nią parsknął po czym obrócił się na drugi bok nie odzywając się słowem.

Otto - 2013-03-17 21:13:57

-CO?!- Zabijałaś moich przyjaciół i przez ciebie zginęła najbliższa mi osoba na równi z Luffym! I śmiesz mnie nazywać swoim sługom?!-Chłopak wściekł się nie na żarty na jego ręce pojawił się ciemny kolec który posłał prosto w dziewczynę-Ty cholerna...!- Krzyknąl wykonujac rozpaczliwy atak, to już nie była walka, bo nie miała sensu, chłopak jedynie starał się wyładować drzemiace w nim emocje.

Jounaji - 2013-03-17 21:19:02

Otto wysłał atak w stronę dziewczyny. Ta nadal nie odwracając spojrzenia wysunęła dłoń przed siebie. Chłopak upadł na ziemię chwytając się za serce. - Jesteś nie dobrym sługą. Słudzy powinni być dobrzy w obec swoich panów. Jeśli będziesz się tak zachowywał - zatrzymam bicie tego serca na zawsze, nie tylko na sekundę. - Odrzekła swym delikatnym, cichym głosem. Jak na małą dziewczynkę to dość odważne słowa. - Eej! Chimi', nie baw się ciśnieniem bo zaraz zwymiotuje. - Burknął chłopak z dołu jak gdyby nigdy nic - nie zważając na sytuacje zaistniałą między dziewczyną a Ottem.

Kolor - Razer

Otto - 2013-03-17 21:34:50

Chłopak wstał dysząc ciężko przerażony mocną dziewczynki.-Niech....cię szlag!- krzyknął wstajac i znów idąć w jej stronę- N-Nigdy....nigdy ci nie wybaczę!- Wrzasnął ponownie znów się na nią rzucając. Nie potrafił wyobrazić sobię życia w takim świecie. Przypomniało mu się dzieciństwo spędzone na pirackim statku ojca, zakuty w kajdany bity i kopany... nie miał zamairu powracać do takiego życia- Myslisz, ze będę ci od tak służył?! Jestes głupia czy co?!- wrzasnął ponownie chcąc uderzyć dziewczynę

Jounaji - 2013-03-17 21:44:49

- A-ale... przecież... uratowałam Ci życie. Powinieneś być miły, i dozgonnie wdzięczny. Przecież... - Tutaj głos dziewczynki się załamał. Tak jakby zaraz miały nadejść dziecięce łzy lecz nic takiego się nie stało. Jej wyraz twarzy był jak zwykle poważny a jej oczęta nadal ślepo wpatrywały się w ścianę przed nią. - Nie krzycz, nie unoś się, nie używaj niedobrych słów. To ją denerwuje. - Odrzekł chłopak znów przewracając się na plecy. Chyba nikt tutaj nie przejmował się przemową Otta i stratą jego towarzyszy.

Otto - 2013-03-17 21:50:05

-Co mnie obchodzi co ja denerwuje co?! Ej ty! Niby czemu uratowałaś mi życie...?- spytał juz nieco spokojnij. Nie wierzył, ze potrafi być spokojniejszy, nie rozumiał czemu. Moze to łzy dziewczyny tak na niego podziałałay jednak stał się nagle spokojniejszy...chciał zrozumiec sytuiację.

Jounaji - 2013-03-17 22:18:17

- Nie chciałam Cię zabijać, myślałam, że jesteś wyjątkowy. W końcu przeżyłeś mój atak. Coś tchnęło mnie do tego by zostawić Cię przy życiu. - Odrzekła dziewczynka. - Taaa, i właśnie dlatego siedzimy tutaj, głupia! - Syknął po raz kolejny chłopak. Chimimare lekko posmutniała, lecz nie chciała tego nikomu pokazywać. Jedynie delikatnie spuściła głowę. Ktoś zaczął dreptać na korytarzu obok i walić w kraty. - Pooooosiłek łajdaki!

Carmen musiała się pogodzić z losem. Wieść o śmierci Ace'a obiegła cały świat i dotarła nawet do niej - chociaż załoganci starali się ją powstrzymać. Po dwóch dniach część załogi dotarła na wyspę. Już bez kapitana i wielu innych pobratymców. Ludzie starali się jakoś zebrać. Nie wiedzieli co ze sobą począć. Kłótnie, awantury. Całość uspokoili Marco z Jozu którzy dotarli na wyspę nieco później. Śmierć kapitana była dla załogi ciosem prosto w serce, to staruszek trzymał załogę w ryzach. Przyszłość wspólnoty miała zostać rozstrzygnięta w najbliższych dniach; Carmen leżała dalej, trzymając swe dziecko na rękach. To ostatnie co pozostało jej po Ace'ie. Poród był dla niej jak i położniczych bardzo trudny, trwał prawie dwadzieścia godzin lecz obyło się bez cesarki a dziecko na szczęście było w pełni zdrowe. Kolejnym ciosem była śmierć Ace'a i Białobrodego. Najważniejsze jej osoby. Być może gdyby nie dziecko - mogłaby pomyśleć, że nie ma już dla kogo żyć; W krótce odwiedził ją Jozu. - Jak się czujesz? Co z tym małym szkrabem? - zapytał kolos z uśmiechem.

Otto - 2013-03-17 22:24:15

-Wyjątkowy? Nie żartuj sobie- przychnął chłopak- Co to za miejsce, gdzie my w ogóle jesteśmy?- pytał caly czas- Co się działo gdy bylem nie przytomny, zaraz... ILE ja byłem nieprzytomny?!- Spytał znów podrywając się i jakby na nowo budząc się. To wszystko co się stało było dla niego ciosem w który cały czas nie mógł uwierzyć, momętami tylko miał przebłyski przypominające mu kogo stracił...i ponownie nie wiedział co z Luffym. Przysiadł na jednym z łóżek całkowicie nie zwracając uwagi na klawisza. Chciał przemyśleć sytuację chociaz nie było trudno domyśleć się chociaż w przybliżeniu gdzie są....ale jak stąd uciec?

Carmen Gallegos - 2013-03-17 22:27:01

Od śmierci męża nie odezwała się do nikogo ani słowem, stworzyła swój własny świat w którym było miejsce tylko dla niej, jej dziecka i zemsty…  Prawie wcale nie spała, w nocy dręczyły ja koszmary  które i za dnia nie znikały tylko przybierały inną formę  . W ciągu tych kilku dni, stała się inna osoba .
- Przygotuj  statek, po południu wypływamy. – jej głos był silny i stanowczy. Jozu nie znał tej Carmen, oczy które na niego patrzyły nie należały do młodej dziewczyny lecz do dojrzałej kobiety . Mimo ze jeszcze nie  zregenerowała sił po porodzie, wewnętrzna siła woli wiedziała czego chce i jak tego dokonać.  Nie miała żądnej wątpliwości ze załoga ja poprze i pójdzie za nią.

Jounaji - 2013-03-17 22:36:25

Dziewczynka tylko pokiwała głową bez słowa. Chłopak wreszcie wstał na równe nogi. Dopiero teraz można było zauważyć, że jego dłonie - aż po barki, pokryte są grubą stalą, podobnie z nogami jak i połową twarzy. Widok dosyć niespotykany. Był niemalże 'pół-maszyną', a w dokładności - cyborgiem. - To statek marynarki, oddział piąty pod dowództwem kapitana Woodrow'a. Powracamy z Marineford. Kurs to najprawdopodobniej Impel Down. Nieprzytomny byłeś em... dwa, osiem, cztery, trzy. - wyliczając na palcach nieco się pogubił, lecz dziewczynka dopowiedziała: - Cztery noce i trzy dni.

- A-ale Carmen? Gdzie ty do cholery chcesz płynąć?! W takim stanie?! Nie pozbieraliśmy się jeszcze! Musimy to dokładnie przemyśleć i... - Westchnąwszy pobiegł za dziewczyną która zdążyła już opuścić pomieszczenie. Był co najmniej skołowany. Nie wiedział cóż powinien począć, lecz wolał się nie narażać na kobiecie żądnej zemsty.

Carmen Gallegos - 2013-03-17 22:43:46

Stanęła na mostku kapitańskim, wzrok marynarzy spoczął na tej drobnej kobiecie , w ramionach trzymała potomka płonącej pięści Ace.
- Zabito kapitana, upokorzono nas i naszych towarzyszy. Wielu z naszych nadal trzymają w zamknięciu. Nazywają nas barbarzyńcami a to przecież oni rozpoczęli tą wojnę!  - mimo ze nie podnosiła głosu każdy dokładnie słyszał  jej słowa, mówiła to co oni czuli . Była taka jak oni mimo ze to ona straciła najwięcej w tej walce. – Nie pozwolę by zbrukali z błotem dobre imie naszego staruszka, chce lepszego życia dla mojego dziecka, dla dziecka Ace które nigdy nie pozna ojca,przez fałszywą prawdę marynarki.

Otto - 2013-03-17 22:52:54

-Musimy się stąd jakoś wydostać.... załoga Bialobrodego jest w rozsypce...martwię się o nich wszystkich, chce wiedzieć kto przeżył, chce im pomóc w miarę możliwości...- Powiedział smutnym lecz pewnym sego głosem i zaczął się rozglądać. Chciał dostrzec cokolwiek co podda mu pomysł na ucieczkę.

Jounaji - 2013-03-17 23:08:47

- Ale nie możesz ode mnie odejść. Jesteś moim sługą. Zostaniesz przy mnie - już na zawsze. - Odrzekła leniwym głosem Chimimare. Nadal nie ruszając się z miejsca. - Przecież to piraci. Barbarzyńcy. Dlaczego chcesz im pomagać? Nie liczy się to, że przeżyłeś? - W głosie chłopaka można było wyczuć mocne zdziwienie. - Żarcie! Em, p-posiłek panienko. - Strażnik wsunął dwie tace z kaszą i jedną nieco inną - srebrną, z kurczakiem kilkoma sałatkami, i różnymi dodatkami. - Weź mięso, ja sałatki. Jak zawsze, nie? - Rzuciła dziewczynka. Młodzieniec podniósł obie tace - tą z kaszą po wyrzucił przez okno, a srebrną tacę podał Chimimare, chwytając w ręce kawałek kurczaka. - A ty co, nie jesz? - Zapytał Otta.

- Wielu spośród nas jest rannych, nie mamy broni, amunicji, a nasze statki są uszkodzone. To potrwa... - Stwierdził jeden z piracin podbiegając do Carmen. - Zbierzcie wszystkich gotowych do walki. Rannych zostawcie w obozach. Zapasy jakie posiadamy wystarczą na wyposażenie nawet setki wojowników. Każdy kto wykaże chęć walki - zostanie nagrodzony! Niech cieśle zajmą się Moby Dick'iem. Wyruszamy o świcie! - Podsumował wypowiedź Marco.

Otto - 2013-03-17 23:15:32

-Ehh- westnchnął chłopak- Dobrze zrobię co zechcesz ale proszę! Pomóż mi się spotkać- Musimy sie stąd wydostać przed dotarciem do impel Downz moimi przyjaciółmi!- powiedział niemal błagalnym tonem. jeśli była możliwość na odnalezienie reszty załogi....jeśli mógłby się tylko dowiedzieć czy nic im nie jest przeżyje nawet tą dziwaczną dziewczynę. Zresztą coś w duchu mu podpowiadało, ze nie jest złą osobą, mimo, ze wydawało się to co najmniej idiotyczne, jednak nie mógł w tej sytuacji zrobić nic więcje jak tylko polegać na pomocy współwięźniów.-Jeszcze nie dawno powiedziałbym tak samo- westchnąl ponownie ze smutkiem siadajac koło chłopaka- Ale to nie jest takie proste. Oni są inni, podążają własna ścieżką ale nie są źli. Zrozumiałem ostatnio, że wiele osób z Marynarki już zapomniało czym na prawdę jest "sprawiedliwość" o którą ma walczyć, częściej spotka się uż pirata który rozumie to słow- Powiedział chłopak nawet nie spoglądajac na rozmówcę- Nie dzięki, nie jestem głodny- dodał cały czas szukajac jakiejkolwiek możliwości ucieczki.- Musimy się stąd wydostać przed dotarciem do impel Down.... w innym wypadku nic nie uda się już zrobić.

Carmen Gallegos - 2013-03-18 21:10:13

Do późnych godzin nocnych razem z załogą pracowała nad wyprawą. Mimo ze była u kresu sił a organizm domagał się snu, nie mogła pozwolić sobie na słabość.  Jozu, nosił na rękach małego Ace, przedstawiał ciekawy widok , silny wielkolud i mała kruszynka w jego ramionach. Przy użyciu swoich zdolności łatała i prostowała deski statku.
Lecz nawet ciężka praca nie pozwalała jej zapomnieć  o tym co się stało.  Marco przez cały czas przyglądał się jej uważnie, jawnie unikała rozmowy z nim.

Jounaji - 2013-03-18 21:58:17

- Wydostać, łatwo powiedzieć, trudniej zrobiiii... - Razer opierając o drzwi niemalże przewrócił się gdy te się same otworzyły. - A nie, jednak nie. Chimimare, znów zapomniałaś zamknąć?! Eh. - Westchnął odchodząc kilka kroków i łapiąc kolejny kawałek kurczaka. - To nie zmienia faktu, że w pojedynkę nie dasz rady piątemu oddziałowi. Baw się dobrze! - Przekąszając kolejny kawałek obiadu ułożył się wygodnie na łóżku opierając plecami o ścianę.

Przygotowywanie trwały dobrych kilka godzin, Carmen wraz z prawie dwoma setkami piratów naprawiały statek i przygotowywały się do walki. Wielu z nich miało na sobie opatrunki, kulało czy w inny sposób było ranne - lecz nie zważali na to i pomagali jak tylko mogli. Finalnie załadowano statek i postanowiono wreszcie wypłynąć. Wyruszyło stu osiemdziesięciu trzech wojowników i jeden 'nieco mniejszy' pasażer - syn Carmen. Co prawda nie każdy był chętny do takiego rozwiązania i wielu próbowało ją przekonać - lecz jakby kobieta miała pozostawić swą jedyną 'ważną' istotkę?! Wreszcie wypłyneli; - Prześpij się, przed nami długa droga. Długi czas. Ja zostanę na warcie. Wiem, że ze pewnością teraz nie masz najmniejszej ochoty na sen - ale mały też śpi, w końcu musisz odsapnąć. Dla twojego dobra, dla dobra twojego dziecka... eghm... i nas wszystkich. - Dopowiedział pod nosem.

Carmen Gallegos - 2013-03-18 22:04:42

- Chyba  masz racje , zasypiając na stojąco na nie wiele się  wam się przydam, obudź mnie jak będziemy już blisko lub jeśli cos się wydarzy… i dziękuje za wszystko – z trudem wypowiedziała to ostatnie słowo.
Ledwo się położyła od razu zasnęła twardo jak kamień w tym czasie malec obudził się, patrzył wielkimi oczami na Marco.

Otto - 2013-03-18 23:11:53

Chłopak nie mógł się nadziwić temu co zobaczył-Chcesz powiedzieć, ze to cały czas było otwarte?- Spytał z szeroko rozszerzonymi oczami.- Na jakim świecie ja żyję- dodał sam do siebie kręcąc z politowaniem głową- Nikt nie mówi o walce. Jest wiele innych sposobów by przejąć okręt lub unieszkodliwić wielu przeciwników za jednym razem... Musze się tylko dostać do sterowni. Nie wiesz może gdzie to jest? wystarczy, ze wskażesz prosto, nie zamierzam korzystać z korytarzy.- Powiedział spokojnie chłopak układając już w głowie plan "przejęcia" okretu.

Jounaji - 2013-03-19 14:20:27

- Etooo... w tamtym kierunku! - Wskazał ręką odpowiadając pewnie. - Nie słuchaj go, to głupek. Zawsze się gubi. Sterownia jest tam! - Odrzekła dziewczyna wskazując w przeciwnym kierunku. - Kogo nazywasz głupkiem?! - Krzyknął zaraz chłopak. - Ciebie. - Chwilę warcząc chłopiec odpuścił finalnie, i usiadł na łóżku Otta. - Jak Ci się nie uda wróć tutaj, ale śpisz tam! Biorę twoje łóżko. - Odparł rozkładając się wygodnie.

Marco z uśmiechem odprowadził Carmen do kajuty. Gdy dziecko obudziło się od razu przekazał je Jozu: - Nie ważne co by się działo, nie budźcie Carmen! Potrzebuje snu i odpoczynku. - Rzucił reszcie załogi; Olbrzym zajął się dzieckiem jak tylko mógł - a to o dziwo nawet nie płakało i czuło się bezpieczne w jego rękach. Starał się je jakoś zajmować, mówić do niego, zabawiać. Większy problem zaczął się gdy w jednej chwili dziecko zaczęło rosnąć i w kila sekund zamieniło się z bobasa... w sporego pięciolatka! Wszyscy w jednej chwili padli ze zdziwienia, a młodzieniaszek jedynie chytrze zaśmiał się pod nosem.

Otto - 2013-03-19 20:46:33

-I kogo mam teraz posłuchać?- Pytał sam siebie chłopak- Jak mi się uda to po was przyjdę- Dodał udając się w kierunku który wskazał cyborg- A właśnie...fajne rece- Dodał na pożegnanie robiac sobię przejście ochłaniajac ściany swoją mocą. Za nim powstawał tylko czarny korytarz, kazdy kto miał styczność z jego częścią przenikał do miejsca...którego anwet Otto nie znał. Chłopak więc szedł przed siebie starając się znaleść miejsce takie jak sterownia.

Carmen Gallegos - 2013-03-19 21:06:20

Carmen błogo spała pogrążona w sennych wspomnieniach, nie znając sobie nawet sprawy co wokół niej się dzieje.
Chłopiec kropka w kropkę przypominał ojca jedynie zielone oczy odziedziczył po matce. Beztrosko biegał po pokładzie miedzy pracującymi marynarzami, sprawiało mu wielka frajdę wymykanie się Marco i Jozu którzy próbowali go złapać.
Chłopczyk zatrzymał się, pokazał język i powoli jakby to była najprostsza rzecz na świecie zaczął wchodzić na maszt…

Jounaji - 2013-03-19 21:15:40

Chłopak nie odpowiedział ani słowa tylko kiwnął mu głową. Gdy Otto wyszedł ruszył pustym korytarzem finalnie natrafiając na ścianę - przeszedł jedną, wszedł do kolejnego korytarza. Kolejna ściana - kajuta i kolejna... i omal co nie wypadł ze statku. Zanim zdążył się obrócić w drugą stronę ktoś przystawił mu ostrze do karku. Ostrze z kamienia morskiego. - A teraz w imię kapitana Woodrow'a aresztuję Cię... ej, czekaj! Przecież ty jesteś aresztowany! Zbieeeeg! Zbieeeg! - Wydarł się na cały głos, a w jednej chwili zbiegła się cała zgraja marynarzy.

- Mam go! - Krzyknął Marco podlatując do szkraba, lecz ten sprawnie odskoczył - pirat natomiast tracąc równowagę zachwiał się i zrobił pętlę w powietrzu. - Jozu, co tak stoisz jak słup soli?! Łap malca! - Krzyknął feniks do diamentowego olbrzyma na pokładzie. - Idioto! Gdybym wszedł na ten maszt połamałbym go już dawno!

Carmen Gallegos - 2013-03-19 21:30:56

- Głupek –naśmiewał się chłopiec  z Marco – nigdy mnie nie złapiesz bo jesteś za stary.- biegnąc  poślizgnął się na świeżo mytym pokładzie rozbijając tym samym sobie kolano. Rozpłakał się.
- Mamo!!! – płakał jakby działa mu się wielka krzywda.

Otto - 2013-03-19 22:06:28

Chłopak sprawnie pochłonął marynarza  wypuszczając ze swojego ciała duże ilości ciemnej materii.- Emmm...zgubiłem się, mgolibyście mi wskazać drogę do sterowni czy czegoś takiego- Spytał drapiąc się w tył głowy z niewinnym wrecz idiotycznym uśmiechem na buzi.

Jounaji - 2013-03-19 22:29:53

Marynarz najpierw odskoczył w tył a następnie rozciął atak chłopaka mieczem z kayrouseki. Wszyscy patrzyli z obrzydzeniem na chłopaka i mrok wyciekający z jego ciała. Nikt jednak nie czuł strachu czy przerażenia. Każdy stał dumnie wpatrując się w pirata i będąc gotowym do ataku. Przez tłum zaczęła się przeciskać pewna osoba - gdy tylko zdołała się z niego wyłonić Otto mógł zauważyć dosyć niskiego mężczyznę, wychudłego, lekko siwego; Zamienił on kilka słów z marynarzem stojącym obok po czym wyszedł jeszcze kilka kroków. - Ajajaj, i co ja mam z tobą począć? Naprawdę aż tak bardzo chcesz dotrzeć do Impel Down w męczarniach? - Zapytał bezpośrednio Woodrow.

Oboje stając w bezruchu załamali się spuszczając głowy i chórem odrzekli: - No to koniec. - Ona nas zabije, prawda? - Zginiemy w męczarniach. - Jęczeli jeden za drugim.

Kolor - Woodrow

Carmen Gallegos - 2013-03-19 22:47:02

Na pokład wyszła zaspana Carmen, stanęła oniemiała .Patrzyła to na dziecko to na przyjaciół. Przetarła oczy by upewnić się że nie śni lecz obraz przed jej oczami nie zmienił się. Chłopiec z wielkimi od płaczu oczami podbiegł do niej i przytulił się .
- Mamusiu ja już nie chce się bawić z tymi panami - wskazał palcem na piratów. Carmen nie wiedziała czy ma płakać czy śmiać się z zaistniałeś sytuacji.
Tym czasem na horyzoncie inny marynarz dostrzegł statek z flagą marynarki.

Otto - 2013-03-19 23:48:32

- Akumu no yōna kūkan[Mroczna Przestrzeń]- Powiedział chłopak a cały pokój został ogarnięty przez jog ciemność, niezależnie czy żołnierze cięli swymi mieczami ciemności nadal przybywało, Otto cały czas ja wytwarzał. Nie chciał tym razem przegrać, postanowił wysilić się jeszcze bardziej byle tylko pokonać przeciwników, był zdeterminowany.-Uchiwasabotentorappu[Kolczasta Pułapka]- Ciała więkoszści przeciwników zostały przeszyte przez kolce wyłaniajace się z ciemności. Nie były one ostre ani materialne, jednak pochłaniały to z czym się zetknęły, tak więc wywoływały prawdziwe rany.-Niestety nigdzie się nie wybieram, mam jeszcze coś do zrobienia- Powiedział już nieco abrdziej mrocznym głosem. Wiedział dobrze, ze obrał ścieżkę na której nie może okazywac litości żadnym przeciwnikom. Wiedział, ze usiał się w końcu nauczyć walczyć na całego.

Jounaji - 2013-03-20 21:29:32

Piraci nieco się wzdrygnęli lecz nadal nie przestawali - powoli cofając się cięli mroczną aurę wytwarzaną przez chłopaka czasem pomagając sobie haki zbrojenia. - Nie cofajcie się idioci! Boicie się takiego szkraba? Na prawdę? Muszę wam pomagać, idioci?! - Staruszek stał z boku. Mrok nie dochodził do niego a wręcz jakimś sposobem 'omijał go'. Jeden z marines upadł na ziemie gdy mrok przeszył jego ciało na wylot. Kilku innych zdołało jednak doskoczyć do niego rzucając się na niego i tnąc ostrzami z morskiego kamienia.

Wszyscy spoważniali w jednym momencie. Jedni w pełni zaczęli rozkładać żagle, drudzy rozeszli się po statku. Jozu w jednej chwili złapał dziecko i chwytając go pod pachę, tym samym nie zważając na jego reakcję, zabrał go do kajuty Carmen zamykając ją na klucz. - Dzielimy się tak jak decydowaliśmy wcześniej! Marco i ja prowadzimy dwie grupy! Carmen, idziesz ze mną! Do abordażu! - Krzyknął, a wszyscy unieśli się chórem wraz z znim

Otto - 2013-03-20 22:25:57

Chłopak skupił się jak tylko umiał najlepiej by kontrolować czarną materię, jednocześnie jej ciągle dodawać jak i zabijać rzucających się na niego marynarzy. Wszystko to robił stojąc z założonymi rękami i niemal grobową miną. walczył sam ze sobą by nie okazywać żadnych emocji, po doświadczenaich jakie ostatnio przeszedł zrozumiał, ze w walce dają one przeciwnikowi przewagę. Pełny skupienia chłopak walczył z przeciwnikami tworząc coraz to nowe przedmioty z czarnej mgły i za ich pomocą unieszkodliwiać lub zabijać przeciwników.

Carmen Gallegos - 2013-03-22 20:06:49

Załoga czekała na polecenia Carmen, było dla nich naturalne ze to ona przyjmie dowodzenie mimo ze nikt nie zapytał o jej zdanie. Zdecydowała załogę podzielić na dwie grupy, pierwsza miała pilnować statku druga przeszukać w jak najkrótszym czasie statek marynarki i uwolnić jeńców. Na pierwszy rzut oka plan był prosty…jedyna mankament to fakt ze nie wiedzieli kto płynie tym statkiem.
- Jozu ufam ci pilnuj Rina, za wszelka cenę nie pozwól mu opuścić naszego statku.- wetknęła sztylet w cholewę wysokich butów, długie loki związała w koński ogon i skoczyła w wir walki.
Nie obchodzili ja marynarze, to tylko zwykłe pionki szukała tych którzy zabrali jej światło życia- Ace.
Wierzyła ze może odmienić los, ale potrzebowało do tego Otto ,a raczej jego mocy ,tej części mocy o której nie miał pojęcia.

Jounaji - 2013-03-23 14:28:43

Dwóch upadło - trzeci zdołał ciąć chłopaka w ramię raniąc go dosyć mocno i również padł sztywno na ziemię. Pomimo tego kolejni atakowali. Ich 'dowódca' stał z boku i nadzorował całość - nie zważając na cierpienie i śmierć swych podopiecznych. - Kto złapie tego gnojka przez tydzień będzie mógł jeść posiłki ze złotej karty! Do boju niedorajdy! - Krzyknął pchając kolejnych w stronę wroga. Coraz więcej przeciwników ruszało na Otta. Coraz więcej marynarzy padało na ziemię.

Nieco niechętnie lecz po chwili przemyślenia Jozu zgodizł się na propozycje Carmen. Był teraz dla malca jak 'wujek' - któż miałby zaopiekować się nim pod nieobecność matki jak nie on? Ruszyli. Rozkładane były liny i podesty. Nacierając na statek cała załoga sprawnie dostała się na pokład statku marynarki. Rozległ się alarm - pierwsi marynarze, pierwsi przeciwnicy. Statek byl ogromny - zarówno na i pod pokładem. Niewiele mniejszy od Moby Dicka.

Otto - 2013-03-23 14:40:10

Ponieważ pole walki było dla niego bardzo korzystne, chłopak cały czas odpierał ataki przeciwników starając się unikać i kontratakować tych którym udało się podejść wystarczająco blisko.  Z otaczającej go amterri tworzył coraz to nowe dziwaczne przedmitoy tak by zaskakiwać zmierzajacych do niego przeciwników. Na ich drodze wyrastały ściany, kolce, kolce ze ścian, kolce z kolców i tak dalej. Chłopak był w 100% skoncentrowany starajac się skupić na każdym miejscu z którego ancierali żołnierze tworząc coraz to nowe pułapki.

Carmen Gallegos - 2013-03-29 21:30:21

Biegła. Zwinnie mijała przeciwników, nie mogła tracić czasu na drobne potyczki.  Zależało jej by zakończyć akcje w jaki naj krótszym czasie. Znalazła  główne drzwi prowadzące pod pokład, szczęście jej dopisywało nikt ich nie pilnował.

Jounaji - 2013-03-30 12:03:15

Otto bez problemu odnajdywał się na polu walki. Był w stanie dokonywać nie tylko sprawnych uników ale i atakować tym samym eliminując wrogów jednego za drugim. Drewniany statek będący małą powierzchnią i kiepskim polem do manewru był genialnym polem bitwy dla chłopaka. Dzięki małej powierzchni marynarze nie mieli jak dokonywać uników - a nawet gdyby - wpadli prosto na siebie nawzajem. W końcu została tylko garstka. Stos ciał w około tylko dawał do zrozumienia o zwycięztwie chłopaka... ale czy na pewno? W jednej chwili wszystko się odmieniło. Potężne uderznie. Jakaś drewniana, ogromna łapa z ostrymi pazurami zaatakowała chłopaka z ogromną prędkością. Zanim zdążył się zorietnować, że ta wzmacniana jest haki już upadł na deski. Półprzytomny został podniesiony przez Woodrowa i za sprawą owej drewnianej ręki przeniesiony na drugą część pokładu.


Carmen wraz ze swoją częścią załogi wbiegła pod pokład. Od progu zauważyła poniszczone ściany i zdwewastowane pomieszczenia. Nieco dalej można było zauważyć mocno rannych a nawet martwych marynarzy leżących obok siebie. Kilka innych osób się nimi zajmowało. Nie zwracali jednak teraz uwagi na piratów który przechodzili obok nich. - Wyczuwam świeża krew, jest blisko... czuję ją. - Z daleka można było dosłyszeć głos młodej dziewczynki. Już po chwili jakieś dwie postacie zbiegły po schodach. Jedna to dziewczynka, długie blond włosy, krwisto czerwone oczy, nieobecne spojrzenie, biała prosta suknia. Druga to młody chłopak, nieco 'inny' niż każdy inny młodzieniec w jego wieku. Można było zauważyć, że jego dłonie - aż po barki, pokryte są grubą stalą, podobnie z nogami jak i połową twarzy. Nietypowy widok jak na statek marines.

Otto - 2013-03-30 12:18:01

-Au...-jęknął chłopak czując ból po uderzeniu.-Poczekaj aż tylko sie stąd wydostanę. stanę się silniejsyz i skopię dupska takim jak ty- Mówił chłopak szapriąc się i wyrywając. Miał pełną świadomość, ze znów walczy z osobą mogącą przezwyciężyć jego moce, jednak chciał grać na czas by wymyślec jak uwolnić się z jego uścisku.

Carmen Gallegos - 2013-03-30 12:22:38

Bała się. Miała sucho w ustach i drżała z zimna , ale przecież  nie przypłynęła tu po to, żeby zdradzić się ze swoją słabością.
Powoli podniosła wzrok. Przełknęła kilka razy, by się upewnić, że wydobędzie z krtani głos.
- Wróg czy przyjaciel?!  - odezwała się  w stronę nieznajomych, zastawiającym im dalsza drogę.

Jounaji - 2013-04-06 20:50:10

- Wydostaniesz? Pha-ha! Nigdy. - Wtem ścisnął go w drewnianej dłoni jeszcze mocniej. Przeraźliwy ból przeszył całe jego ciało. Otworzyły się stare rany. Krew spłynęła na ziemię; Woodrow cisnął nim o podłogę. Ten nie był już nawet w stanie się podnieść. - Przygotować maszynę! Zobaczymy ile wytrzyma tym razem nasz obiekt badawczy. - Rzekł staruszek zakładając jakieś okulary na twarz. Marynarze doskoczyli do Otta zakładając mu kajdany z morskiego kamienia i przypinając go do jakiegoś wielkiego, drewnianego stołu.

Dziewczyna bez słowa ze tępym spojrzeniem wymierzonym przed siebie stała naprzeciw Carmen i jej bandy. - Jesteście od tego piraciny z wielkiej wojny i reszty jego kompanii? - Zapytał młodzieniec strzelając karkiem i wystawiając dłoń przed siebie. - Jakby nie patrzeć nasza 'zabawa' jest pod banderą marynarki, czyż nie siostrzyczko? - Powiedział młodzieniec zerkając na Chimimare. Ta jednak nie odpowiedziała mu, ba! Nawet na niego nie spojrzała. Rzuciła tylko: - Krew, dużo krwi. W tym znajoma. Mego sługi.

Otto - 2013-04-09 21:39:48

-Co to za cholerstwo- wysapał chłopak ledwo dychając. Gość był całkiem silny, może gdyby nie stare rany otto miałby większe szanse, jednak teraz nie mógł nic na to poradzić, musiał znaleśc jakiś sposób by się stąd wydostać bez użycia mocy, zaczął gorączkowo rozglądać się po całej kajucie.

Carmen Gallegos - 2013-04-09 21:46:02

Bez słowa minęła podejrzaną dwójkę . Czuła że jest coraz bliżej. Załoga biegnąca za nią z każdą chwila zmniejszała się ,zostawała w tyle walcząc z przeciwnikami. Nawet nie zauważyła kiedy została całkiem sama, przed nią stały ogromne drzwi rzez nikogo nie pilnowane. Dochodziły za nich rozmowy i śmiechy, przerywane krzykiem bólu… Wszędzie poznała by ten głos…czy to może być na prawdę on?!

Jounaji - 2013-04-10 22:45:46

W kajucie nie było niemalże nic. Kilka zamkniętych szaf, dwa stoły 'operacyjne', pare starych łańcuchów. Żadnego okna. Jedyne światło dawały dwie lampy nafotwe umieszczone w poprzeciwległych kątach sali. Blady promień oświetlał zmarnowane działo chłopaka. Ten ledwo zipiąc patrzył słabym wzrokiem jak kapitan Woodrow przyodziewa białe rękawice i maskę chirurgiczną ostrożnie do niego podchodząc. - Doktor Woodrow. Specjalista od piratów. Eghm... rozpruwania piratów, ahahah! - buchnął głośnym śmiechem.

Otto - 2013-04-11 11:18:43

-Czyli świr, załapałem- odgryzl się chłopak chcą w jakikolwiek sposób wkurzyć "doktora" by odwlec to co wydawało się nieuniknione, cały czas zasanawiając się nad możliwością wykożystania czegokolwiek w celu ucieczki.

Carmen Gallegos - 2013-04-14 12:37:12

Chwile przysłuchiwała się rozmowie, nie była pewna ilu przeciwników jest o drugiej stronie drzwi.
Jej jedynym atutem w obecnej chwili był element zaskoczenia i czas... czas którego zawsze było za mało.
Przyłożyła dłoń do drzwi.
- Góra dołem, dół górą... - wyszeptała, w tej samej chwili usłyszała krzyk przerażenia. Udało się.
Niepostrzeżenie wślizgnęła się do kajuty w której panowało ogólne zakończenie i niedowierzenie. To co jeszcze przed chwila było podłoga było sufitem.
Rozejrzała się po pokoju. Większość przeciwników leżała nieprzytomna inni próbowali wstać co wyglądało w obecnej sytuacji komicznie.
Szybko odnalazła Otto, leżał przypięty do stołu.
- ciii -przyłożyła mu palec do ust i zaczęła odpinać pasy krępujące jego dłonie.

Jounaji - 2013-04-17 19:08:48

Kapitan z lekkim zdziwioniem od razu przyległ do jednej ze ścian zamieniając swe nogi w korzenie zakończone ostrymi kolcami - tym samym wbijając się w nią i idąc po niej pionowo. - Nie wiem kim jesteś panienko - ale pojawiając się tutaj opowiedziałaś się po stronie piratów, a to niewybaczalne! - Krzyknął zrywając chirurgiczną maskę z twarzy i rzucając się z ostrymi szponami do dziewczyny, zanim ta zdążyła uwolnić Otta.

Otto - 2013-04-17 19:11:34

Otto szybko zaczął się wyrywać by jakoś chociaż poluźnić więzy które go pętały. próbował rożnych znanych sobię sposobów by móc chociaż jakoś zatrzymać tego świra przed dobraniem się do Carmen. Nie mógł pozwolić by kolejna ważna osoba zginęła na jego oczach. Gorączkowo wiercił się gryzł sznury i starał się jednoczesnie znaleść cos co mu pomoże.

Carmen Gallegos - 2013-04-18 19:03:50

Przez kilka sekund zdawało się jej jakby cofnęła się do czasów dzieciństwa. Ten ból...strach... czuła go całą sobą był taki realny namacalny jakby jeszcze raz te straszne chwile które dawno wyparła z pamięci powróciły.
Tym razem nie była słabą, bezbronną dziewczyną. Los dał jej szanse na zemstę. Sprawi ze poczuje po tysiąckroć mocniej każdą minutę bólu którą jej w tedy sprawił.
- Starzejesz się Woodrow, a może powinnam powiedzieć "kapitan od małych dziewczynek"? - jej głos był aksamitny niemal uwodzący. - Przypominasz sobie jak umilałeś sobie wieczory w towarzystwie "dziewczynki eksperymentu" ?!
Bez słowa patrzył na nią, zrobił krok w tył. Pamiętał kim była. Nigdy nie za zapomniał lecz był pewny ze umarła tamtej nocy.
- Czy ja dobrze słyszę?- splunął na podłogę - grozisz mi?! jesteś tylko słabą kobietą.
Wtedy z całej siły uniosła do góry kolano. Ciemne zwierzę w jego oczach cofnęło się . Jeszcze nie przerażone, ale już zaniepokojone. Kiedy zwijał się i ciężko dyszał ( ubarwiając to dyszenie słowami, ty kurwo, ty dziwko, zabije cię) podeszła i zabrała nóż ze stołu. Chwyciła go za srebrny trzonek, zaciskała tak mocno palce aż zbielały. Uderzyła z półobrotu, celując prosto w twarz ,ale zdołał zasłonić się dłonią. Przeklinał z bólu, ostrze przebiło na wylot dłoń.

www.zonline.pun.pl www.infstorun.pun.pl www.samstudchemul.pun.pl www.bodomki.pun.pl www.polsat.pun.pl